Zawodnicy SPR Stali Mielec doskonale zaczęli mecz w Gdańsku. Prowadzili 7:2, jednak wyraźnie zeszło z nich powietrze. - Coś w tym jest. Od roku mieliśmy problem z wejściem w mecz i dopiero w trakcie spotkania się rozgrywaliśmy. Teraz początki są dobre, a później jest gorzej. To kolejny mecz z rzędu, gdy rywal nam odskakuje w końcówce pierwszej połowy, a ja nie wiem z czego to wynika. Popełniamy bardzo proste błędy, w Gdańsku wkradła się też nerwowość i za szybko chcemy zdobyć bramki - powiedział Piotr Krępa.
Sam Krępa dobrze zaczął spotkanie, ale po tym jak drugi raz usiadł na ławkę kar, nie dawał już wiele drużynie. - Nie mogłem grać w obronie, ale trzeba się było dostosować po tym, jak dostałem dwie kary. W defensywie graliśmy bardzo dobrze, w ataku pozycyjnym też nie było wielu błędów. Problemem było wykończenie sytuacji, do jakich dochodziliśmy - ocenił obrotowy mieleckiego klubu.
Wybrzeże tylko teoretycznie kontrolowało wynik spotkania. W 45. minucie Stal miała jednak już tylko cztery bramki straty. - W tym momencie nie potrafiliśmy przełamać bariery. Przestrzeliliśmy kilka klarownych sytuacji i to nam podcięło skrzydła. Gdybyśmy doszli do remisu, byłoby łatwiej, bo lepiej ma drużyna która dogania rywala, która jest już na fali - podkreślił.
Spotkanie dwóch zespołów tej samej grupy było ważne, gdyż jego stawką były aż cztery punkty. Mielczanom może być trudno to odrobić. - Niestety tracimy aż cztery punkty. Czekają nas teraz trudne mecze i nie jesteśmy faworytami, ale postaramy się o niespodziankę i przełamanie. Tak naprawdę dalej możemy przegonić Wybrzeże. Nasza grupa jest ciasna i będzie w niej walka do samego końca - podsumował Piotr Krępa.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: hit dla Azotów. Genialny gol Iso Sluijtersa (WIDEO)