Paweł Podsiadło: Możemy przerwać hegemonię VIVE i Wisły

Paweł Podsiadło po sześciu latach gry we Francji wrócił na parkiety PGNiG Superligi, do Azotów Puławy. - Bardzo dużo się tu zmieniło - mówi. Czy warto było wyjechać? - Jeżeli miałbym doradzać młodym zawodnikom, to tylko żeby jechali! - przekonuje.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Paweł Podsiadło Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Anna Benicewicz - Miazga / Na zdjęciu: Paweł Podsiadło

Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Po podpisaniu kontraktu z Azotami Puławy mówił pan: "Mamy plany rozdzielenia Wisły i VIVE". To w ogóle możliwy scenariusz?

Paweł Podsiadło, rozgrywający KS Azoty Puławy: Na pewno. Z tego, co tutaj widzę, co dzieje się w klubie, Azoty planują dalej stawiać na piłkę ręczną, wzmacniać się co roku i to dobrze wróży. Czy to możliwe już w tym sezonie? Trudno powiedzieć. Wiadomo, nie pokazaliśmy się z najlepszej strony w meczu z VIVE, ale z Wisłą u siebie omal nie wygraliśmy (Azoty przegrały po rzutach karnych - red.), a i w Płocku przez długi czas graliśmy jak równy z równym. Tam zabrakło nam trochę szczęścia, druga połowa nam po prostu nie wyszła i stąd taka różnica. Poza tym, w ewentualnym półfinale trafiamy w tym roku na VIVE, więc o awans do finału będzie niezmiernie trudno. Mam nadzieję, że przyszły sezon będzie lepszy.

To jakie są ambicje Azotów?

Nic się nie zmienia. Tak jak mówiłem na początku sezonu: celem jest rozdzielenie Płocka i Kielc. Drugim takim założeniem był awans do Pucharu EHF, co udało się zrealizować i teraz chcemy zakończyć uczestnictwo w nim w sobotę pozytywnym akcentem, czyli wygranym meczem z Granollers.

Swoja drogą, szkoda trochę tego pucharu, ponieważ mieliśmy realną szansę awansować dalej. Część zepsuliśmy w sumie sami, ponieważ przegraliśmy z Chambery u siebie w domu, praktycznie cały mecz prowadząc. To boli najbardziej. Aczkolwiek to doświadczenie na pewno zaprocentuje. Teraz myślimy już powoli o play-offach w PGNiG Superlidze, o Pucharze Polski, gdzie chcielibyśmy zagrać w finale. Mamy więc jeszcze trochę planów.

Wszyscy podkreślają, że jesteście trzecią siłą w lidze. Ostatnie starcia z hegemonami to jednak wspomniane już -10 z Wisłą, a teraz przegrana dwunastoma bramkami z VIVE. Bliżej wam jeszcze do ligowego peletonu czy już do gigantów?

Jesteśmy zawieszeni gdzieś pomiędzy nimi. Z innymi drużynami, w lepszym czy gorszym stylu, ale z reguły wygrywamy. Jeżeli chcemy jednak myśleć o większych planach, to musimy konsekwentnie dobijać przede wszystkim do Wisły. Wydaje mi się, że mimo tej porażki w Płocku dziesięcioma, mimo przegranej w Puławach po karnych, zbliżamy się do nich. U nas mieliśmy dwie "piłki meczowe". Wystarczyło którąś wykorzystać, byłoby po meczu. Przegraliśmy na własne życzenie. W Płocku zaś pierwsza połowa była naprawdę bardzo fajna. Wydaje mi się więc, że nie jesteśmy aż tak daleko za Wisłą. I mam nadzieję, że w końcu ich na dobre ugryziemy.

Szansy można upatrywać w nieszczęściu rywala - źle dzieje się ostatnio w Płocku.
 
Wiadomo, że nie staramy się patrzeć na inne zespoły, tylko skupiać się na sobie, ale nie da się przejść obok tych wszystkich doniesień medialnych i rzeczywiście, w Płocku nastały teraz chyba trochę trudniejsze chwile. Na przyszły sezon Wisła nie robi też jak dotąd jakichś spektakularnych transferów, więc wydaje się, że, teoretycznie, w przyszłym roku znów nadarzy się okazja, żeby się do nich jeszcze bardziej zbliżyć.

A czego brakuje wam, by wskoczyć o tę półkę wyżej?

Trudno znaleźć antidotum na to wszystko i sensowną odpowiedź. W Puławach wszyscy się nad tym zastanawiają.

Patrząc na zawodników, to każdy miał już przecież przygodę z dużym handballem: Witalij Titow i ja graliśmy w Lidze Mistrzów, Ostrouszko czy Bogdanov też, wielu grało w Pucharze EHF. Wydaje mi się, ze chodzi bardziej o to, by złapać, nie wiem, jeszcze większej wiary w swoje możliwości; w sposobność zagrożenia tym teoretycznie lepszym. Kluczem jest też praca zespołowa. Musimy nad tym popracować, bo każdy z nas ma na prawdę duże umiejętności indywidualne, tylko musimy to wszystko jeszcze bardziej scalić i wtedy możemy oczekiwać lepszych wyników.

To samo pytanie zadałem rok temu Krzysztofowi Łyżwie. Powiedział, że w Puławach potrzeba dobrego wyniku w Europie. Faza grupowa Pucharu EHF to sukces na miarę Azotów Puławy?


Na pewno to taki wynik, który może napędzić klub. To przecież historyczny, pierwszy awans dla Azotów. To także świetna szansa pokazania się w Europie. Fajnie, że mieliśmy i wciąż jeszcze mamy okazję w nim występować. Jeżeli byśmy wygrali z Hiszpanami w sobotę, zakończymy fazę grupową z sześcioma punktami, trzema zwycięstwami i trzema porażkami, a to wydaje mi się, że wstydem nie jest. Przy tym, że mieliśmy swoje okazje na kilka więcej. Gramy z Granollers w Lublinie, więc zrobimy wszystko, by tak się stało.

W kraju sezon musimy skończyć z medalem, minimum na trzecim miejscu. Taki jest nasz cel, by za rok wrócić do europejskich pucharów. Będziemy się o to bić, a za rok, przy większym szczęściu, może powtórzymy lub poprawimy tegoroczny rezultat.

Zwłaszcza, że prezes Witaszek skompletował naprawdę szeroką, silną i wyrównaną kadrę.

Rzeczywiście, mamy szeroką kadrę, ale pomimo tego widzieliśmy wszyscy jakie mieliśmy w tym roku kłopoty. Weźmy chociażby mecz z Chambery na wyjeździe: ośmiu chłopaków było kontuzjowanych. To się bardzo rzadko zdarza, w mojej karierze pierwszy raz widziałem coś takiego. Graliśmy na trzech lewych rozgrywających kilka spotkań z rzędu. To była trudna sytuacja.

Nie pamiętam już kiedy ostatnio zagraliśmy w pełnym składzie. Uda się chyba dopiero na play-offy. Wtedy zobaczymy, jak nasza gra będzie wyglądać. Każdy coś od siebie da i wtedy będziemy walczyć o cel, który sobie postawiliśmy. W tym sezonie zabrakło trochę szczęścia, ale mam nadzieję, że za rok los się odpłaci i fortuna będzie po naszej stronie.

Śledził pan, co się działo w polskiej lidze na emigracji?

Tak, tak. Cały czas byłem na bieżąco. Śledziłem w internecie co się dzieje.

To co się zmieniło w polskiej lidze po tych sześciu latach? Czytałem rozmowę z panem, gdzie mówi pan: "To już inna liga". Proszę rozwinąć.

Zmieniło się bardzo dużo. Jest liga zawodowa i poziom też mocno poszedł do góry. To cieszy i mam nadzieję, że z roku na rok będzie jeszcze lepiej; że pozytywnie wpłynie to na poziom nie tylko sportowy, ale i organizacyjny ligi. Choć i tu jest już duża poprawa.

Ale hala Azotów wciąż ta sama!

(śmiech) No tak, została hala Azotów, ale z tego, co słyszałem i co się mówi, nowa hala ma zostać wybudowana. Trzeba tylko trzymać kciuki, by tak się stało.

Wie pan na jakim etapie jest ta budowa?

Szczerze powiedziawszy, sam nie wiem. Chyba stanęło na tym, że jest przetarg na budowę, projekt lub coś w tym rodzaju. Fakt, mało się o tym pisze. Cały czas mam jednak wielką nadzieję, że hala w ciągu 2-3 lat powstanie.

Klub ma chyba jednak większe ambicje niż te 820 miejsc na trybunach.

To prawda, hala jest mała, klub jest duży, z fajnym budżetem i jakościową drużyną. Mówimy, że jesteśmy trzecią siłą w Polsce, patrząc po ludziach, widzę, że jest zainteresowanie piłką ręczna. Myślę, że nowa hala by się zapełniła i na pewno byłoby to z korzyścią dla wszystkich, więc tym bardziej ściskam za to kciuki.

A pamięta pan swój ostatni mecz przed wyjazdem?

Ciężko. To chyba był ten przegrany finał z Wisłą Płock, jeszcze grałem w barwach VIVE.

Tak. Po tej porażce w Kielcach było trzęsienie ziemi. Pan się stał jej "ofiarą"?

W cudzysłowie. Tak się po prostu złożyło, że wtedy odszedłem. Teraz już mało pamiętam z tego okresu, przebiegu sezonu, ale na pewno szkoda, że tak się zakończyła moja przygoda z Kielcami. Od tego czasu VIVE najwyraźniej wyciągnęło wnioski, bo nie oddało już żadnego tytułu w Polsce.

Decyzja o wyjeździe do Francji była dobra?

Bardzo. Najlepsza, jaką mogłem podjąć. Niesamowicie się cieszę, że udało mi się tam wyjechać z pomocą Michała Salami, który kiedyś też grał w Kielcach. Super trafiłem. Liga francuska jest na bardzo dobrym poziomie, organizacja i cała otoczka ze wszystkimi detalami stoi jednak we Francji na jeszcze troszkę wyższym poziomie niż w Polsce. To oczywiście nie znaczy, że my nie idziemy do góry, bo idziemy, ale chciałbym, żeby kiedyś było u nas tak, jak we Francji. Tam wszystko jest poukładane, każdy wie, co ma robić i naprawdę, nawet na siłę, nie ma się do czego przyczepić.

Na drugiej stronie Paweł Podsiadło opowiada o swoim wyjeździe do Francji, wyjaśnia fenomen tamtejszej ligi, odpowiada czy widzi się w reprezentacji Polski oraz typuje wynik starcia VIVE z PSG. 

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Brat Arkadiusza Milika: Chciałbym, żeby Arek się przełamał
Czy Azoty Puławy w ciągu najbliższych 3 lat przerwą hegemonię VIVE i Wisły?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×