Obie reprezentacje miały przed ostatnim spotkaniem w grupie B po jednym zwycięstwie i dwóch przegranych. W lepszej sytuacji byli zawodnicy z Kraju Kwitnącej Wiśni. Ewentualna wygrana pozwalała im zachować szansę na wyjście z grupy z jednego z dwóch pierwszych miejsc, które od razu daje awans do półfinałów mistrzostw.
Zdaje się, że właśnie taka perspektywa solidnie zmobilizowała Japończyków. Co prawda początku zawodów przeciwko Polakom nie mogli zaliczyć do udanych, ale bardzo szybko to właśnie oni przejęli inicjatywę na parkiecie. Na pierwsze w zawodach prowadzenie wyszli w 6. minucie. Potem nabrali przysłowiowego wiatru w żagle. Zwłaszcza zaś Sataru Goto. 5 jego trafień w pierwszym kwadransie mówi samo za siebie.
Podopieczni Piotra Przybeckiego musieli gonić rezultat. Niemniej różnica wahała się między jedną a trzema bramkami. Podobać się mogła gra Michała Lemaniaka. Końcówka zawodów przed przerwą to już gra gol za gol, która niewiele Biało-Czerwonym dawała. Po 30 minutach do odrobienia były tylko i aż dwie bramki.
Druga część rywalizacji z szybkimi Japończykami wyglądała już znacznie gorzej. Polacy mieli problem ze skutecznością. Sporo zarzutów można też było mieć do kwestii ustawienia w defensywie. Niscy samurajowie stosunkowo łatwo wypracowywali sobie pozycje rzutowe. Swoim przeciwnikom pozwolili oddać jedynie 10 celnych rzutów. Sami zaś powtórzyli stan posiadania z pierwszej połowy (17 trafień).
Po zwycięstwie nad Chińskim Tajpej właściwie nie zostało już nic. Podopieczni Przybeckiego doznali trzeciej porażki w turnieju mistrzowskim w słabym stylu. Spadli tym samym na czwartą lokatę. Pozostała im już jedynie walka o miejsca 5-8.
Japonia - Polska 34:25 (17:15)
Japonia: Nakamura 1, Okamoto - K. Tanaka 1, D. Tanaka 3, Mizumachi 3, Takizawa 2, Yamaguchi, Makino 6, Shoji 1, Kawashima 6, Hori 1, Ozawa 2, Goto 6, Kitazume 2.
Polska: Kłodziński, Kornecki - Dawydzik, Biernacki 1, Małecki 2, Kamyszek 2, Krępa 3, Ziółkowski, Ossowski 4, Nastaj 1, Jamioł 1, Kawka 1, Lemaniak 5, Krupa 5.
ZOBACZ WIDEO Dziwna decyzja organizatorów mistrzostw Europy. Hołub-Kowalik: Pierwszy raz jest coś takiego