Seria przedsezonowych porażek w słabym stylu wprowadziła dużą nerwowość w szeregach Stali. Inauguracja z MMTS-em Kwidzyn była wielką niewiadomą. Mielczanie zaczęli jednak sezon z czystymi głowami i przede wszystkim w znacznie lepszej dyspozycji. Przegrali dopiero po karnych, choć mieli w rękach piłkę na zwycięstwo w regulaminowym czasie.
- Inaczej podchodzi się do sparingów, inaczej do ligi. Zaskoczyliśmy, pokazaliśmy charakter. Gra nam się zazębiła i szkoda straconych dwóch punktów. Zabrakło skuteczności. Nie najlepiej rozegraliśmy końcówkę, baliśmy się rzucać. Cieszymy się jednak z jednego oczka, bo niewielu spodziewało się takiego wyniku - skomentował Tomasz Mochocki.
Rozgrywający Stali należał do najlepszych na parkiecie. Rzucił osiem goli, pewnie egzekwował "siódemki", aż do czasu serii karnych. Wytrzymał pierwszą próbę nerwów, ale po kilku minutach ponownie stanął na linii, bo wciąż utrzymywał się remis. Drugie podejście zakończyło się niepowodzeniem, Bartosz Dudek odbił piłkę i zapewnił MMTS-owi dwa punkty.
- W nocy cały czas myślałem o ostatnim rzucie, trochę mnie to dręczyło. Presja była duża, pomyłka oznaczała przecież koniec karnych i porażkę - przypomniał Mochocki.
Stal, podbudowana dobrym startem, pojedzie do Płocka. Nafciarze rzadko kiedy tracą punkty w Superlidze z kimkolwiek oprócz PGE VIVE Kielce. Każdy wynik niż wysokie zwycięstwo wicemistrzów Polski będzie zaskoczeniem, ale mielczanie zapowiadają, że nie wywieszą białej flagi przed pierwszym gwizdkiem. - Na pewno nie będzie to dla nas sparing. Wprawdzie każdy wie, jak mocną drużyną jest Wisła, ale mam nadzieję, że zostawimy zdrowie na parkiecie - stwierdził.
Mecz w Płocku zaplanowano na 8 września, początek o godz. 18.00.
ZOBACZ WIDEO Nowa zasada u Jerzego Brzęczka. Szczęsny: "jesteśmy od tego, by się dostosować"