12 meczów i trzy gole. To jak na razie dorobek Gębali w tegorocznej Bundeslidze. - Ważne, że z meczu na mecz dostaję więcej minut - mówi nam.
W kwietniu 2018 roku Orlen Wisła Płock przyjęła ofertę SC DHfK Lipsk i na rok przed końcem kontraktu 24-letni obrotowy trafił pod skrzydła Michaela Bieglera, który umożliwił mu debiut w kadrze. Dla reprezentanta Polski to kolejna przygoda z najlepszą ligą świata, ale zupełnie inna od poprzedniej. W 2013 roku podpisał trzyletni kontrakt z SC Magdeburg. W pierwszym sezonie terminował na wypożyczeniu w 3. Bundeslidze, w kolejnych dwóch zagrał 15 epizodów. Dopiero po powrocie do Polski mógł liczyć na regularne występy.
Gębala musiał przystosować się do innego trybu pracy. - Na pewno nie oszczędzamy się, na każdym treningu mocno się okładamy, można to odczuć na własnej skórze. Poza tym, w Lipsku występują gracze o innej charakterystyce, bardziej dynamiczni. Myślę, że praca z szybszymi zawodnikami dużo mi da. Wiele spotkań jest na styku, sami przegraliśmy kilka jedną bramką. Co tydzień nastawiamy się na bitwę - tłumaczy.
Do Lipska trafił głównie z myślą o obronie, ale miał być też wykorzystywany w ataku. Konkurenci nie oddają jednak miejsca za darmo. Uczestnik ME 2018 Bastian Roscheck trzyma defensywę w ryzach, z przodu dobry sezon rozgrywa Szwajcar Alen Milosević, a Gębala na razie mozolnie pracuje na swoją pozycję.
ZOBACZ WIDEO Wach: Biłem mocniej, ale on był bardziej ruchliwy. O wyniku zadecydował jeden cios
- O dziwo, największy postęp odczuwam w ataku. Latem wróciłem po kontuzji stawu skokowego, w obronie nogi nie chodziły jeszcze tak jak należy. Dopiero teraz wracam do 100 proc. sprawności. Trzy miesiące bez treningów zrobiły jednak swoje. Z tygodnia na tydzień coraz lepiej czuję parkiet - wyjaśnia Gębala, który w kwietniu musiał poddać się zabiegowi stawu skokowego.
Polak wciąż próbuje zdobyć zaufanie trenera. Nie jest nim już Biegler, który leczył problemy kardiologiczne i władze klubu uznały, że przewlekły stres może jeszcze bardziej zaszkodzić byłemu selekcjonerowi Polaków. Druga sprawa to wyniki - SC DHfK rozczarowuje, zamiast zapowiadanego skoku na czołówkę broni się przed spadkiem. Zastąpił go Andre Haber.
- Trener Biegler puścił mnie w świat. Akurat kiedy jeszcze z nami pracował nie byłem w takiej formie, żeby dostawać dużo szans - przyznaje.
Dopiero po 12. kolejce Lipsk uciekł ze strefy spadowej. To dużego kalibru niespodzianka in minus, bo siódemka wygląda dobrze nawet jak na standardy Bundesligi. Na skrzydłach były zawodnik THW Kiel Raul Santos i błyskotliwy Duńczyk Patrick Wiesmach Larsen, wśród rozgrywających reprezentanci Niemiec Philipp Weber, Niclas Pieczkowski, Maximilian Janke i Franz Semper. Na drodze stanęły urazy, m.in. Andrzeja Rojewskiego, ale to tylko jedna strona medalu.
- Faktycznie nie jest za wesoło. Trochę brakowało szczęścia, bodaj pięć spotkań przegraliśmy jedną bramką, naciskaliśmy THW Kiel, a potem przytrafił się nieudany występ z Bergischer. Remis z Rhein-Neckar Loewen i znowu słaby mecz. Nie możemy ustabilizować się na naszym stałym poziomie - twierdzi Gębala.