Z punktu widzenia ostatecznego układu tabeli pojedynek w Mannheim był piekielnie ważny. Na finiszu fazy grupowej liczy się każdy punkt, a nawet każda zdobyta bramka - nikt chce bowiem walczyć w ewentualnym ćwierćfinale z jedną z dwóch potęg - Barceloną Lassą lub Paris Saint-Germain HB.
W meczu z Montpellier HB z bardzo dobrej strony zaprezentował się Vladimir Cupara, dlatego małym zaskoczeniem było pojawienie się w wyjściowym składzie Filipa Ivicia. Chorwat jednak od początku meczu stanowił bardzo silny punkt swojej drużyny i już od pierwszych minut spisywał się bardzo dobrze. Zresztą cała defensywa żółto-biało-niebieskich zaliczyła mocne otwarcie i widać było, że mistrzowie Polski są niezwykle skoncentrowani i zdeterminowani.
Jak można się było spodziewać - najwięcej problemów sprawiał kielczanom Andy Schmid - środkowy rozgrywający raz za razem nieprzyjemnie kąsał obronę przyjezdnych i to na nim w ogromnej mierzy spoczywał ciężar zdobywania bramek. Dużo pracy mistrzowie Polski musieli także włożyć w zatrzymanie Jannika Kohlbachera, który czasem angażował wokół siebie nawet trzech defensorów.
Dopóki największym zagrożeniem w ataku był Schmid, dopóty wynik oscylował wokół remisu. Gdy kolejne trafienia zaczęli dokładać Mads Mensah Larsen i wspomniany Kohlbacher, Niemcy błyskawicznie odskoczyli. Trzy bramki straty szybko otrzeźwiły jednak żółto-biało-niebieskich. Kielczanie natychmiast się otrząsnęli, ale gospodarze pozwolili im jedynie na wymianę ciosów. Końcówka pierwszej połowy już zdecydowanie należała do Lwów. Szczypiorniści Rhein-Neckar Loewen grali dużo pewniej i przede wszystkim efektywniej. Znów odezwała się zmora Polaków z poprzednich spotkań - nieskuteczność.
ZOBACZ WIDEO: PGNiG Superliga: Niesamowita końcówka w Kwidzynie! Zadecydował rzut z połowy boiska!
W szeregach PGE VIVE dobrze wyglądała współpraca rozgrywających z obrotowymi - Julenem Aguinagalde i Artsiomem Karalekiem. Druga linia spisywała się ze zmiennym szczęściem, natomiast kołowi byli bardzo pewnym punktem zespołu. Jeśli nie udawało im się zdobyć bramki, to doskonale się ustawiali i wywalczali dla swojej ekipy rzuty karne.
W drugiej połowie dwukrotnie wydawało się, że żółto-biało-niebiescy zdołają przełamać rywali. Kielczanie zmniejszyli swoje straty do dwóch trafień i byli w dobrej sytuacji, by doprowadzić do remisu. Gospodarze grali jednak niezwykle czujnie i przytomnie kontrolowali wynik.
Mistrzowie Polski o korzystny rezultat walczyli do ostatnich sekund, ale pogoń się nie udała. Kolejny mecz szczypiorniści PGE VIVE przegrali zaledwie jednym trafieniem.
Zobacz też: Vincent Gerard: Nie wygrywasz? Nie ma cię
Liga Mistrzów, 13. kolejka:
Rhein-Neckar Loewen - PGE VIVE Kielce 30:29 (18:14)
Rhein-Neckar:
Appelgren, Palicka - Schmid 7, Lipovina 2, Sigurdsson 2, Radivojević, Tollbring 1, Abutović, Mensah 6, Groetzki 1, Taleski, Guardiola, Petersson 3, Kohlbacher 7
Karne: 2/4
Kary: 2 min. (Kohlbacher)
PGE VIVE: Cupara, Ivić - Jurecki 4, Bis, Aguinagalde 6, Jachlewski 2, Janc 3, Lijewski 2, Jurkiewicz 2, Kulesz 4, Moryto, Mamić, Fernandez Perez 2, Karalek 3
Karne: 4/6
Kary: 4 min. (Lijewski, Kulesz - po 2 min.)