PGNiG Superliga: Azoty Puławy ratują sezon, Gwardia Opole idzie po swoje

Materiały prasowe / KS Azoty Puławy/Grzegorz Sierocki / Na zdjęciu: Paweł Podsiadło (z piłką)
Materiały prasowe / KS Azoty Puławy/Grzegorz Sierocki / Na zdjęciu: Paweł Podsiadło (z piłką)

Azoty Puławy postawiły się po ścianą i za kilkadziesiąt godzin mogą przedwcześnie zakończyć sezon. Gwardia Opole będzie bronić dwóch bramek przewagi z pierwszego meczu i jest na dobrej drodze do półfinału.

Projekt prezesa Witaszka jak dotąd nie wypalił i niewiele wskazuje, by KS Azoty Puławy nagle obudziły się w Opolu. Sezon 2018/19 jest po prostu nijaki. Zamiast oczekiwanej walki o ligowe srebro z Orlenem Wisłą Płock, ponoć najsilniejsze Azoty w historii muszą drżeć o awans do półfinału. Ci bardziej uszczypliwi powiedzą pewnie, że po pierwszym występie mogą co najwyżej pomarzyć o strefie medalowej.

Dwubramkowa strata to prezent od losu. W Puławach Gwardia dominowała po przerwie, prowadziła różnicą 4-5 goli i na własne życzenie dała Azotom oddech (TUTAJ). Wynik 25:27 nie do końca odzwierciedla wydarzenia na parkiecie, brązowi medaliści Superligi znowu zagrali przeciętnie.

Bieżące rozgrywki obnażyły strategię budowania zespołu. Jerko Matulić, Ante Kaleb i Łukasz Rogulski mieli wprowadzić drużynę na nowy poziom. Najbardziej stara się ten ostatni i próbuje pociągnąć za sobą resztę, ale wychodzi marnie. Azoty bardziej przypominają bowiem zlepek indywidualności, bazujących głównie na swoim potencjale rzutowym. Skrzydłowi niejeden mecz wynudzili się w narożniku. Nie zmienił tego ani Bartosz Jurecki, ani bardziej doświadczony Zbigniew Markuszewski (od marca). Latem zespół przejdzie zasłużony lifting.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". VAR największym problemem współczesnej piłki? "Mecz z VAR-em i bez to dwie różne dyscypliny sportu"

Nie chodzi o to, by pastwić się nad puławianami, ale w ostatnich tygodniach nie zbudowali zaufania i nie dali kibicom powodów do uzasadnionego optymizmu. Zresztą jak przez większość sezonu. Tylko awans do półfinału jakkolwiek poprawi humory, odpadnięcie w ćwierćfinale będzie klęską. Bo przecież Azoty dysponują lepszym składem od Gwardii, co zupełnie nie przekłada się na parkiet.

ZOBACZ: Szykują się zmiany w Superlidze

Opolanie ostrzegają, że rywalizacja jest w toku i niczego nie można przesądzać. - Patrząc na skład i nazwiska, dysponują większym potencjałem, "szerszą" ławką. My swojej szansy upatrywaliśmy w walce oraz determinacji. W Puławach udało nam się - skomentował Antoni Łangowski, który po sezonie przeniesie się do... Azotów.

W Gwardii zaowocowała konsekwencja. Kierownictwo trzyma się wyznaczonego kierunku. Z młodzieżowego zaciągu najbardziej wybił się Patryk Mauer, coraz ważniejszą rolę odgrywają Maciej Zarzycki, Mateusz Zembrzycki, Jędrzej Zieniewicz i Jan Klimków. Układankę uzupełniają rutyniarze jak Łangowski, Kamil Mokrzki (obecnie wraca po kontuzji), Przemysław Zadura, Adam Malcher czy Mateusz Jankowski. Jak na polskie warunki, idealnie wyważona mieszanka.

Trener Rafał Kuptel dobrze wie, jak przygotować zespół pod ćwierćfinały. Przed rokiem szczyt formy przyszedł w spotkaniach z Górnikiem Zabrze. Zeszłotygodniowy występ potwierdził, że Gwardia znowu przygotowała optymalną dyspozycję i nie przeszkodziła jej nieobecność Mokrzkiego oraz Wiktora Kawki. Azoty stać jednak na zryw, o ile znowu nie przypomni o sobie koszmar ligowych strzelców, Adam Malcher.

PGNiG Superliga, ćwierćfinały (2. mecz):

KPR Gwardia Opole - KS Azoty Puławy / 26.04.2019, godz. 18.30

Komentarze (2)
avatar
iter
26.04.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Szanse na awans obu drużyn są dalej 50/50, to jest sport, mecz meczowi nie równy, zawsze ktoś może mieć dzień konia jak w ostatnim meczu Malcher.
Niech awansuje lepszy. 
avatar
Cbc
26.04.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Pewnie to nic odkrywczego, ale absolutnie kluczowy będzie początek meczu. Jeżeli Gwardia nie pozwoli Azotom na rozstrzelanie się i rozwinięcie skrzydeł, tylko będzie je trzymać na dystans, to k Czytaj całość