Zwycięstwo Gwardii w Kielcach i wyeliminowanie PGE VIVE z gry w finale PGNiG Superligi byłoby wydarzeniem z serii niemożliwych. Jednak niewielu spodziewało się zwycięstwa opolan w pierwszym meczu, a oni to po prostu zrobili. Skoro udało się raz, to może mogło udać się i drugi? Powtórzenie takiego wyczynu, w dodatku na terenie podrażnionego rywala, to była zupełnie inna kwestia.
Doskonale w szeregach Gwardii zaczął Jędrzej Zieniewicz. Rozgrywający bardzo szybko rzucił trzy bramki i napędził ofensywę przyjezdnych. Mistrzowie Polski nie pozwolili jednak rywalom na rozwinięcie skrzydeł - na trafienia 22-latka odpowiedzieli serią czterech goli i błyskawicznie zaczęli budować przewagę.
W Opolu najmocniejszymi punktami Gwardii byli Adam Malcher i Antoni Łangowski. Tym razem żaden z nich nie błyszczał. Żółto-biało-niebiescy seriami ostrzeliwali bramkę gości, a w defensywie całkowicie zneutralizowali ich głównego bombardiera. Szybko nastąpiła zmiana między słupkami drużyny przyjezdnej - na boisku pojawił się Mateusz Zembrzycki, ale on także nie znalazł pomysłu na zatrzymanie żółto-biało-niebieskich. Liczby mówiły same za siebie - po trzydziestu minutach gry opolscy golkiperzy mieli na swoim koncie jedno trafienie i zaledwie jedną skuteczną obronę.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach
Wystarczył więc rzut oka w statystyki, by zorientować się, że Gwardia ma niewielkie szanse na nawiązanie wyrównanej walki z mistrzami Polski. Kielczanie zapowiadali, że chcą naprawić błędy, jakie popełnili w pierwszym meczu i to im się udawało. Po kwadransie gry prowadzili już pięcioma trafieniami, a chwilę później ta przewaga urosła do ośmiu bramek. W 23. minucie trener Rafał Kuptel wykorzystał już dwa czasy, a widocznej poprawy w grze jego zespołu nie było ani widu, ani słychu.
Gwardziści byli dwa tempa wolniejsi niż Blaż Janc, który startował do kontrataków z prędkością, jakiej nie powstydziłby się TGV. Nie radzili sobie także z zatrzymaniem piekielnie mocnych rzutów Kulesza, a Luka Cindrić kręcił ich obroną jak kołowrotkiem.
Po pierwszej połowie żółto-biało-niebiescy prowadzili ośmioma trafieniami, a w drugiej części pojedynku kontrolowali wynik z dużym spokojem. Nie wszystkie urazy zostały po pierwszym starciu obu ekip zapomniane - momentami na parkiecie było nerwowo, a sędziowie dość często musieli sygnalizować karę dwóch minut. W 43. minucie z powodu gradacji kar z parkietem musiał pożegnać się Artsiom Karalek. Osłabienie nie wpłynęło jednak ani na grę kielczan, ani na rezultat. Ostatecznie mistrzowie Polski zwyciężyli i zagrają o obronę tytułu. '
Zobacz też: Metraco Zagłębie Lubin z piątym Pucharem Polski w historii!
PGNiG Superliga Mężczyzn, półfinał:
PGE VIVE Kielce - Gwardia Opole 37:28 (21:13)
PGE VIVE: Ivić, Cupara - Bis 3, A. Dujshebaev 4, Jachlewski 3, Janc 7, Lijewski 2, Jurkiewicz 2, Kulesz 6, Moryto 3, Mamić, Cindrić 2, Fernandez Perez 5, Karalek
Gwardia: Zembrzycki 1, Malcher - Lemaniak, Siwak 3, Zarzycki 1, Łangowski 2, Klimków 2, Tarcijonas, Mokrzki, Zieniewicz 7, Jankowski 3, Zadura, Mauer 8, Milewski, Morawski 1, Skarburski