Vardar wygrał na przekór wszystkiemu. Igor Karacić: Pokazaliśmy światu i Europie, że pieniądze to nie wszystko

Getty Images / Juergen Schwarz / Na zdjęciu:  Dainis Kristopans
Getty Images / Juergen Schwarz / Na zdjęciu: Dainis Kristopans

Los rzucał im kłody pod nogi, a oni parli naprzód jak buldożery. Sukces Vardaru Skopje rodził się w bólach i jest doskonałym przykładem, że w sporcie najważniejsze są upór i determinacja.

W półfinale pokonali faworytów rozgrywek - FC Barcę Lassę. W finale rozprawili się z drużyną, która została zbudowana z myślą o zwycięstwie w Lidze Mistrzów - Telekomem Veszprem. Sukces Vardaru Skopje wymyka się granicom logiki i rozsądku, jest nieprawdopodobny, a to czyni go po prostu pięknym.
Przez większość sezonu szczypiorniści ze stolicy Macedonii grali i trenowali niepewni, co przyniesie jutro. Klubowa kasa świeciła pustkami, na konta nie przychodziły obiecane przelewy. Powiedzieć, że sytuacja była trudna, to jak nic nie powiedzieć.

- Ten tytuł znaczy dla nas wszystko. Trudna sytuacja finansowa bardzo nas, zawodników, dotknęła. Kłopoty z wypłatą wynagrodzeń powodowały niepewność, jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Staraliśmy się skoncentrować na naszej pracy we wszystkich meczach. To trofeum jest dla nas nawet ważniejsze niż to, które wywalczyliśmy w 2017 roku. Osiągnięcie tego celu jest niesamowicie istotne dla całego klubu - podkreślał Rogerio Moraes Ferreira.

- Jestem wypruty - stwierdził z kolei Christian Dissinger: - Było tyle zakulisowych spraw, które rozpraszały nas od grania dobrej piłki ręcznej, a mimo tego zabieramy trofeum do domu. To szalone. W sobotę prawie straciliśmy Igora Karacicia, ale wrócił i zagrał w finale. Ja byłem kontuzjowany kilka tygodni temu, więc to dla mnie niewiarygodne - cieszył się jedyny Niemiec, który wystąpił w tegorocznym Final Four.

Macedończycy wyszli na parkiet z jednym celem: rzucić się do walki. Nie kalkulowani, nie podążali za szczegółowo rozpisaną taktyką. Po prostu gryźli parkiet. - Do samego końca nie wierzyłem, że możemy wygrać. Ostatnie dwadzieścia minut to była bardziej walka o kolejne trafienia niż taktyczny mecz, ale dla nas to w dużym stopniu normalne - śmiał się niemiecki rozgrywający.

ZOBACZ WIDEO Liga Mistrzów. PGE VIVE - FC Barcelona. Blaż Janc: Rywal pokazał klasę, ale nam też należą się gratulacje

W podobnym tonie wypowiadał się zresztą autor półfinałowego sukcesu skopijczyków - Dainis Kristopans. - Po prostu patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nie stosowaliśmy żadnej specjalnej taktyki, ale to wypaliło. Naszym sekretem jest to, że jesteśmy rodziną, duch naszego zespołu jest bardzo silny i to zrobiło różnicę. Teraz będziemy świętować i spróbujemy zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło - kręcił głową olbrzym: - To jest jak bajka. To zdecydowanie najpiękniejsze trofeum, jakie wywalczyłem w swojej młodej karierze - dodał.

Skopijczycy przewagę wypracowali w pierwszej połowie. Druga część spotkania była znacznie bardziej wyrównana, ale gracze Telekomu Veszprem nie byli w stanie przełamać rywali. - To była bardzo sprawiedliwa walka i bardzo dobry mecz. Nie chcę mówić nic więcej po tak trudnym sezonie, ale jesteśmy szczęśliwi, że zakończył się w ten sposób. To fantastyczny triumf dla nas i całego kraju - powiedział Stojancze Stoiłow.

Najbardziej wartościowym zawodnikiem Final Four został wybrany Igor Karacić, który w meczu o złoto grał mocno poturbowany. Chorwat latem przeniesie się do PGE VIVE. - Jestem bardzo szczęśliwy i dumny z moich kolegów. Pokazaliśmy światu i Europie, że pieniądze to nie wszystko - powiedział zawodnik.

Aneta Szypnicka z Kolonii

Zobacz też: Rozżalenie, rozczarowanie, łzy w oczach. Barca Lassa zawiodła w Kolonii. Kamil Syprzak: Nasze oczekiwania były inne

Źródło artykułu: