Drugi rok z rzędu identyczny scenariusz - oficjalne pożegnanie, zaawansowane rozmowy z nowym pracodawcą (przed rokiem nawet podpisany kontrakt), a potem... powrót do Płocka. Mateusz Piechowski znowu był właściwie obiema nogami poza Orlenem Wisłą, ale sprawy przybrały nieoczekiwany bieg.
Gdyby po Jose Guilherme de Toledo nie zgłosił się Vardar Skopje, to Nafciarze nie znaleźliby dodatkowych środków i Piechowski prawdopodobnie wylądowałby w nowym klubie. KS Azoty Puławy przeciągały rozmowy w nieskończoność, w międzyczasie do gry włączył się hiszpański Abanca Ademar Leon i złożył ciekawą ofertę. Jej niewątpliwym plusem była osoba nowego trenera, Manolo Cadenasa, czyli człowieka, który odkrył Piechowskiego na pozycji obrotowego.
ZOBACZ: Nowe informacje po tragedii w Starych Jabłonkach
- Prowadziliśmy długie negocjacje z Azotami Puławy, ale nie satysfakcjonowały mnie zaproponowane warunki kontraktu. Pod koniec rozmów byłem bliżej przejścia do Ademar Leon, lecz postanowiłem zostać w Płocku, ponieważ bardzo się rozwinąłem pod okiem Xaviego Sabate w poprzednim sezonie i chciałbym to kontynuować - wyjaśnił Piechowski.
Reprezentant Polski podpisał roczną umowę z opcją przedłużenia na kolejny sezon. Może zatem okazać się, że za rok sytuacja powtórzy się i Piechowski ponownie będzie poważnie rozważał odejście z Wisły.
Klub z humorem podszedł do sprawy, co zresztą zobrazował na swoim koncie na Instagramie.
Piechowski przed rokiem związał się nawet z Naturhouse La Rioja, ale po złożeniu podpisu doszło do zmiany na stanowisku trenera. Polak miałby mniejsze szanse na regularne występy, dlatego zdecydował się na powrót do Płocka.
W drużynie Nafciarzy będzie miał sporą konkurencję. W ataku powinni występować Igor Źabić i Renato Sulić, a do pracy w obronie ściągnięto Chorwata Leona Susnję. - Faktycznie w nowym sezonie konkurencja na tej pozycji będzie spora, ale mocno mu kibicuję i liczę, że przedłużenie tej umowy będzie jedynie formalnością. W tym roku już pokazał, że jeśli nie ma problemu z kontuzjami i ciężko pracuje, to może być bardzo przydatny drużynie - skomentował dyrektor sportowy, Adam Wiśniewski.
ZOBACZ: Trzy męskie zespoły w Pucharze EHF
- Podczas jednej z naszych rozmów obiecałem Mateuszowi, że postaramy się przygotować satysfakcjonującą dla obu stron ofertę, tym bardziej, że w składzie na kolejny sezon widział go trener Sabate. Naturalnie cieszę się, że Mateusz pozostanie w klubie, gdyż swoją ciężką pracą oraz postawą na boisku w końcówce minionego sezonu pokazał, że warto w niego inwestować oraz że posiada potencjał na czołowego obrońcę Superligi - dodał prezes Robert Czwartek.
ZOBACZ WIDEO Joanna Jóźwik wreszcie biega. "Potrzebowałam mocnej głowy"