Podbudowani dobrym początkiem sezonu w PGNiG Superlidze płocczanie z dużymi nadziejami udali się do podmoskiewskiego Czechowa. Do Rosji wyruszyli w niepełnym składzie, ale uzupełnionym o Leona Susnję i Mateusza Piechowskiego. Przeciwko Niedźwiedziom nie zagrał jednak wciąż kontuzjowany Konstantin Igropulo, który przez lata był ikoną zespołu mistrza Rosji.
Zobacz także: Piłka ręczna. PGNiG Superliga. Czas zmienników. Sentymentalna podróż Litwina
Wynik meczu otworzył Paweł Andriejew, ale szybką kontrą do remisu doprowadził Przemysław Krajewski. Pierwsze minuty meczu potwierdzały opinię trenera Wisły, Xaviera Sabate. Zanosiło się na wyrównane spotkanie, które będzie przede wszystkim bardzo siłowe. Obie drużyny stawiały na defensywę, a na dodatek "Nafciarzom" przeszkadzała nieskuteczność. Po piętnastu minutach wynik wynosił zaledwie 4:4.
Pierwsza połowa spotkania nie wyglądała najlepiej. Obie drużyny nie dość, że preferowały fizyczny i defensywny handball, to na dodatek były nieskuteczne. Rosjanie mieli problem z podaniami i z trafieniem w bramkę, a płocczan przy rzutach karnych i ze skrzydła zatrzymywał Dmitrij Pawlienko. Mylili się Niko Mindegia, Alvaro Ruiz, a nawet Lovro Mihić.
ZOBACZ WIDEO Ronaldo o transferach do Valladolid: Musiałbym sprzedać klub, żeby móc kupić Piątka albo Lewandowskiego
Rosjanie to wykorzystywali i wyszli na trzybramkową przewagę, co skutkowało wzięciem czasu przez trenera Sabate. Po wznowieniu gry dwie efektowne bramki zdobył debiutujący w Lidze Mistrzów Zoltan Szita, ale błędy ekipy z Tumskiego Wzgórza bezwzględnie wykorzystali gospodarze, którzy do szatni zeszli z dwubramkowym prowadzeniem.
Drugą część meczu obie drużyny rozpoczęły od wymiany ciosów. W Niedźwiedziach skutecznością imponowali Paweł Andriejew i Dmitrij Kisielew, a w Wiśle początkowo nie mylił się Jerko Matulić. Gra nieco się ożywiła, a do siatek wpadało więcej bramek. Niestety dla płocczan, częściej piłkę wyciągać musiał Ivan Stevanović. W pewnym momencie Rosjanie prowadzili już czterema golami. Przewaga jednak stopniała, a na dodatek dobrze dysponowanego Pawlienkę w bramce musiał zastąpić Artiom Gruszko.
Na kwadrans przed końcem meczu trudno było wskazać zwycięzcę. Na tablicy wynik wskazywał nawet na remis po 18. U Rosjan dużo dawał Dmitrij Santałow, który pokonywał i Adama Morawskiego, i Ivana Stevanovicia. Gospodarze chwilę później prowadzili już trzema trafieniami, a o czas ponownie poprosił Sabate. Gra w ataku płocczan się jednak nie kleiła. Po błędach Rosjan mogli odrobić straty, ale sami częściej je popełniali. Na minutę przed końcem w kluczowej akcji bramki nie rzucił Mindegia, co oznaczało już koniec marzeń o zwycięstwie. Gospodarze odnieśli triumf 25:23 i zdobyli bardzo cenne dwa punkty.
Czasu na odpoczynek Nafciarze wiele nie mają. Z Czechowa wrócą do Warszawy, skąd bezpośrednio udadzą się do Szczecina. We wtorek rozegrają tam ligowe spotkanie z miejscową Sandrą Spa Pogonią.
Zobacz także: Grupa Azoty Tarnów nie powiedziała ostatniego słowa. Japończyk może trafić do PGNiG Superligi
Liga Mistrzów, grupa D, 1. kolejka:
Czechowskie Niedźwiedzie - Orlen Wisła Płock 25:23 (9:7)
Czechowskie: Pawlienko, Gruszko - Andriejew 2, A. Kotow 2, Santałow 6, Ostaszczenko 1, Gumarow, Karłow 2, Korniew 1, Wasiliew 2, Furciew, Maślennikow, Kisielew 6, K. Kotow 2, Kamieniew, Kosorotow 1.
Karne: 4/5.
Kary: 4 min. (Andriejew, Karłow - po 2 min.)
Żółte kartki: Santałow.
Orlen Wisła: Morawski, Stevanović - Krajewski 2, Stenmalm 1, Matulić 5, Ruiz 1, Góralski, Piechowski, Susnja, Szita 4, Żabić 1, Mihić 1, Sulić 3, Czapliński, Mindegia 2, Mlakar 3.
Karne: 2/5.
Kary: 10 min. (Sulić - 4 min., Ruiz, Susnja, Szita - po 2 min.)
Źółte kartki: Krajewski, Sulić, Mlakar.
Sędziowie: Michal Badura, Jaroslav Ondogrecula (Słowacja)