Kiedy piłka po rzucie rosyjskiego weterana po słupku wturlała się do siatki, cała Wisła mogła odetchnąć. Górnik był o krok od urwania punktów wicemistrzom Polski, choć na kilka minut przed końcem znalazł się w beznadziejnym położeniu.
Zoltan Szita i Niko Mindegia - pomimo indywidualnego krycia Rafała Glińskiego - karali za błędy i na kilka minut przed końcem wyprowadzili Wisłę na prowadzenie 23:19. Koniec emocji? Gdzieżby.
Morawski show
Mecz w Zabrzu stał pod znakiem niewiadomych. Zoltan Szita, Igor Źabić i Ondrej Zdrahala z wieloma kilometrami w nogach, Przemysław Krajewski i Lovro Mihić liżący rany, Leon Susnja, Konstantin Igropulo i Michał Daszek dopiero wracający po urazach. Większość styczniowych treningów Wisły w bardzo okrojonym składzie, tak jak zresztą w obozie Górników.
ZOBACZ WIDEO Cały świat żegna Kobego Bryanta. "Gdyby odciąć mu jedno z ramion, to wypłynęłaby z niego czerwono-czarna krew"
Mistrzostwa Europy odcisnęły piętno na drużynach Superligi i nikt nie wiedział, czego należy się spodziewać po 1,5-miesięcznej przerwie.
ZOBACZ: Francuzi z nowym trenerem
Nafciarze bodaj po raz pierwszy w tym sezonie tak często jednocześnie korzystali z dwóch obrotowych. W tę rolę wcielał się nawet rozgrywający Philip Stenmalm i potrafił umiejętnym ruchem otworzyć drogę do skrzydła. Xavier Sabate mocno rotował składem, pomimo urazów lewoskrzydłowych Hiszpan dysponował najdłuższą ławką od dawna.
Górnicy zaczęli tak, jakby chcieli zatrzeć wrażenie z jesieni. - Staliśmy w obronie jak fajne chłopaki, a fajne chłopaki w piłkę ręczną nie grają - mówił trener Górnika Marcin Lijewski po porażce 20:25. Zabrzanie nie pękli, od pierwszego gwizdka nie unikali starć, byli skuteczni w ataku i prowadzili 5:2. Może gdyby nie Adam Morawski, to poszliby za ciosem.
ZOBACZ: Dwie grupy śmierci w walce o igrzyska
Bramkarz reprezentacji bronił fenomenalnie. A to podwójną interwencją zatrzymał Saszę Buszkowa i Marka Daćkę, a to sprawił, że Jan Czuwara mocno zdziwił się w kontrze. Przez większość połowy utrzymywał 60-70 proc. skuteczności! Z takim wsparciem w bramce Wisła nie mogła zejść do szatni ze stratami, choć trzeba oddać, że po drugiej stronie Martin Galia uprzykrzał Nafciarzom życie.
Do ostatniej sekundy
Optycznie lepsze wrażenie sprawiał Górnik, nawet pomimo kilku minut przestoju w ataku (i przegranego fragmentu aż 1:8). Szymon Sićko obudził się pod koniec połowy, odpalał z daleka jeszcze efektowniej niż podczas ME 2020, nie był tylko typem egzekutora, w razie potrzeby obsługiwał skrzydłowych. Wisła bombardowała z kolei za pośrednictwem Szity. Węgier, jakby zupełnie nienaruszony po turnieju mistrzowskim, raz za razem dziurawił obronę.
Górnikom po przerwie przydarzył się podobny przestój jak w pierwszej części. I ponownie Sićko dał sygnał do ataku. Po jego bramkach i asystach na tablicy pojawił się wynik 22:23. Piłkę na remis miał w rękach Krystian Bondzior, potem Bartłomiej Bis, aż w końcu z karnego trafił Bartłomiej Tomczak.
Wiśle zostało kilkanaście sekund. Szita przedarł się przez obronę i wywalczył karnego, którego na bramkę zamienił wyciągnięty z ławki Igropulo. Wisła nadal niepokonana, ale od czasu "świętej wojny" z VIVE nie musiała aż tak się napocić
NMC Górnik Zabrze - Orlen Wisła Płock 23:24 (11:12)
Górnik: Galia (12/36 - 33 proc.) - Tomczak 7/6, Sićko 6, Daćko 4, Bondzior 1, Czuwara 1, Bondzior, Buszkow, Gliński, Gogola 1, Kondratiuk 2, Łyżwa, Sluijters 1
Karne: 6/6
Kary: 8 min. (Buszkow, Bis, Sluijters, Gliński)
Wisła: Morawski (15/36 - 42 proc.), Stevanović - Czapliński 3, Daszek, Igropulo 4/4, Matulić 1, Mindegia 4, Mlakar 1, Ruiz 1, Stenmalm 3, Sulić 1, Susnja, Szita 4, Źabić 2
Karne: 4/4
Kary: 14 min. (Stenmalm - 6 min., Susnja - 4 min, Daszek, Mlakar - po 2 min.)