Ulga w Kielcach po zwycięstwie nad Pickiem Szeged. "To był nerwowy tydzień. Wiedzieliśmy, że nie możemy przegrać"

Newspix / MIROSLAW SZOZDA / 400mm.pl / Na zdjęciu: Władisław Kulesz
Newspix / MIROSLAW SZOZDA / 400mm.pl / Na zdjęciu: Władisław Kulesz

- Jestem zadowolony z wyniku i dwóch punktów, bo to był dla nas nerwowy tydzień z myślą o tej grze - mówi po zwycięstwie nad Pickiem Szeged Tałant Dujszebajew, któremu wtóruje Władisław Kulesz: - Wiedzieliśmy, że nie możemy przegrać tego meczu.

Po dość nierównym, szarpanym, momentami brzydkim, acz zwycięskim meczu Łomża Vive Kielce pokonała MOL-Pick Szeged 26:23 (12:7). Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania trener Tałant Dujszebajew podkreślał, że bierze w ciemno zwycięstwo choćby jedną bramką w ostatniej sekundzie, bo wie że będzie to bardzo wymagający mecz. Goście do Kielc przyjechali w zdziesiątkowanym składzie z powodu zakażeń koronawirusem oraz kontuzji.

Nic dziwnego więc, że na pomeczowej konferencji prasowej kielecki szkoleniowiec mówił tak: - Jestem zadowolony z wyniku mojej drużyny i przede wszystkim z dwóch punktów. To był dla nas bardzo nerwowy tydzień z myślą o tej grze. Do końca nie wiedzieliśmy, co nas czeka. W bramce gości świetnie spisywał się Roland Mikler, tylko w pierwszej połowie obronił siedem czy osiem akcji sam na sam. Na szczęście my mamy swojego Andiego Wolffa, który mocno nam pomógł wygrać.

Po nim głos zabrał trener gości, Juan Carlos Pastor. - Rywale wygrali, bo bardzo dobrze zagrali pierwszą połowę. Cały mecz goniliśmy wynik, przed przerwą graliśmy bez porządku w ataku, ale dobrze w obronie, po zmianie stron poprawiliśmy się pod bramką rywali i zmniejszyliśmy straty. Walczyliśmy mimo problemów, musimy dawać z siebie wszystko. Gratulacje dla gospodarzy, bo zasłużyli na wygraną.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie naśladujcie ich! Jeden błąd i tragedia gotowa

Na wymianę uprzejmości obojętny nie pozostał Dujszebajew. - Chciałbym przeprosić Pick, że ten mecz się w ogóle odbył. Wiemy, jak trudny to dla was moment i z czym się zmagacie. Mimo to, i tak przyjechaliście z wielkimi nazwiskami w składzie, które zagrały świetnie spotkanie, bardzo inteligentne. Lepiej gdyby ten mecz się nie odbył, ale jest jak jest, takie są decyzje władz, takie życie.

Nieco głębszą analizę spotkania dla oficjalnej strony węgierskiego klubu przedstawił Joan Canellas. - To był trudny mecz z jednym z faworytów do Final Four, ale wiedzieliśmy to już wcześniej. Myślę, że nie zagraliśmy zbyt dobrze w pierwszej połowie, mieliśmy problemy, zwłaszcza w ataku, a ich bramkarz był w świetnej formie. W tym samym czasie nasz Roland Mikler wykonał świetną robotę i utrzymał nas w meczu. Po przerwie się poprawiliśmy. Myślę, że doprowadziliśmy do momentu, w których gospodarze bali się nas i o wynik, ponieważ cały czas ciążył na nich ciężar, byli zmuszeni wygrać, a my nie mieliśmy nic do stracenia.

Hiszpan, najskuteczniejszy w środę na boisku (aż 11 bramek), wskazał też kluczowy moment spotkania: - Wydaje mi się, że najważniejszym momentem była obrona Wolffa w końcówce, po której straciliśmy gola na pustą bramkę. Po tym nie mogliśmy się do nich zbytnio zbliżyć. Od takich momentów zależy, czy uda ci się wygrać, czy przegrać.

Władisław Kulesz, który dla odmiany nie miał swojego dnia (1 bramka w 4 rzutach), dodał: - Było bardzo ciężko z nimi grać. Nie mieli nic do stracenia, a my nie mogliśmy przegrać. Przyjechali nieoptymalnym składem, ale i tak było bardzo wymagająco. W pierwszej połowie to była walka dwóch bramkarzy. Andi zrobił jednak kilka obron więcej i stąd wzięła się nasza przewaga, choć Mikler trzymał im wynik. Potem rywale zaczęli grać w ataku 7-6 i początkowo mieliśmy z tym problemy. Gdy się dostosowaliśmy, odzyskaliśmy przewagę.

W pierwszej połowie kielczanie z gry stracili tylko cztery bramki. Drugie tyle po rzutach karnych. Białorusin kończy: - To bardzo mało, ale w ataku też nie rzuciliśmy wiele. Dużo było przestrzelonych sytuacji sam na sam. Najważniejsze, że wygraliśmy, utrzymaliśmy przewagę. To nasze zadanie. Chcemy wygrywać mecz po meczu. Jeszcze potrzebujemy trochę czasu, by wejść na najwyższy poziom, ale się do niego zbliżamy.

Czytaj także:
Koronawirus w Orlen Wiśle Płock!
Wywiad z Xavierem Sabate 

Źródło artykułu: