PGNiG Superliga. Gniew Azotów. Burza po meczu w Puławach

WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: Dawid Dawydzik
WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: Dawid Dawydzik

To jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji w PGNiG Superlidze ostatnich lat. Azoty Puławy musiały zagrać kluczowy dla walki o medale mecz z Górnikiem Zabrze bez 6 zawodników i części sztabu. W osłabionym składzie puławianie przegrali 20:21.

Burza rozpętała się tak naprawdę jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Na kilka godzin przed rozpoczęciem rywalizacji KS Azoty Puławy dowiedziały się, że zagrają w Zabrzu w bardzo osłabionym składzie, bez najlepszego strzelca Andrija Akimienki, Pawła Podsiadły, Antoniego Łangowskiego, Łukasza Rogulskiego, Andraża Velkavrha i Rafała Przybylskiego.

Ostatni z nich, powołany na zgrupowanie kadry szykującej się do MŚ 2021, musiał wykonać test na obecność koronawirusa. Prawy rozgrywający Azotów Puławy - według nieoficjalnych, niepotwierdzonych przez Superligę informacji - przechodził już zakażenie, ma przeciwciała, ale jego test PCR ponownie dał wynik dodatni (co nie jest niczym nadzwyczajnym, podobna sytuacja miała miejsce przed listopadowym zgrupowaniem reprezentacji). Pozostali kadrowicze z Puław - Mateusz Zembrzycki, Dawid Dawydzik i Piotr Jarosiewicz - mieli ujemne rezultaty. Zostali dopuszczeni do gry, choć teoretycznie... ich ryzyko zakażenia było praktycznie takie samo jak w przypadku innych zawodników, także tych bez potwierdzonego zakażenia w badaniu PCR.

Azoty przeszły testy antygenowe (rozprowadzane do klubów przez Superligę), wszystkie dały wynik negatywny. Pomimo tego, władze rozgrywek nie pozwoliły na udział w spotkaniu pięciu graczy, którzy do tej pory nie przeszli zakażenia. Wyjątek zrobiono jedynie dla... trenera Larsa Walthera. Duńczyk nie ukrywał przed meczem dezaprobaty dla decyzji Superligi. "Nie pytajcie jaka jest różnica między mną a resztą" - napisał na Facebooku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James trenuje z córką

- To tak nie powinno wyglądać. Nie mamy jednego trenera na ławce, sześciu zawodników i fizjoterapeutów. Mogę tylko podziękować Superlidze - skwitował zniesmaczony Dawydzik.

Do 13. kolejki puławianie byli niepokonani, w niecodziennych okolicznościach ich serię przerwał dobrze dysponowany Górnik Zabrze. Pomimo zaledwie dziewięciu graczy pierwszego zespołu w składzie, Azoty do końca walczyły o zwycięstwo. O wszystkim zadecydował fenomenalny rzut Łukasza Gogoli w końcówce (CZYTAJ).

- My z chłopakami sami musieliśmy przygotowywać bidony, "tejpować się". Nawet gdy doznałem kontuzji w trakcie meczu, to nie było komu udzielić pomocy. Każdy sobie dopowie jak to wygląda. To nie powinno mieć miejsca, gdy nie ma play-offów i każdy mecz jest na wagę zwycięstwa. Odwoływali spotkania, gdy pojawił się jakikolwiek przypadek koronawirusa, w Głogowie stało się tak tuż przed pierwszym gwizdkiem. Sześciu zawodników nie dopuścili nam teraz do gry, a musieliśmy wyjść na boisko. Sam miałem ujemny rezultat testu PCR, ale też nie przeszedłem zakażenia. Dziwne, że mogłem wystąpić - grzmiał reprezentant Polski.

Próbujemy uzyskać komentarz PGNiG Superligi w tej sprawie.

ZOBACZ: 
Skandynawskie starcie w ME 2020 dla Dunek

Źródło artykułu: