Piłka ręczna. MŚ 2021. Bez niespodzianki. Węgrzy umocnili się na pozycji lidera "polskiej grupy"

PAP/EPA / Khaled Elfiqi / Na zdjęciu: Dominik Mathe
PAP/EPA / Khaled Elfiqi / Na zdjęciu: Dominik Mathe

Reprezentacja Węgier nie dała szans szczypiornistom z Brazylii w swoim pierwszym meczu II rundy mistrzostw świata. Madziarzy zwyciężyli 29:23. Poważnie wyglądającej kontuzji doznał natomiast znany z polskich parkietów Jose Guilherme de Toledo.

Kibice reprezentacji Polski zapewne z niezwykłą uwagą śledzili zmagania reprezentantów Węgier i Brazylii. Ze szczypiornistami z Ameryki Południowej Biało-Czerwoni już grali, ale przecież Madziarzy to kolejny przeciwnik Polaków na mistrzostwach świata. To potyczka z nimi w ogromnym stopniu zdeterminuje dalsze losy graczy Patryka Rombla w Egipcie.

Węgrzy byli faworytami spotkania i z tej roli wywiązali się w znakomity sposób. Chociaż początek meczu był niezwykle wyrównany, było widać, że to Madziarzy kontrolują tempo meczu.

Reprezentanci Brazylii zaczęli jednak bardzo mocno, nie mieli nic do stracenia, więc rzucili wszystkie siły, by toczyć zaciętą walkę z rywalami. Ich sytuacja mocno się skomplikowała, gdy kontuzji doznał Jose Guilherme de Toledo. Rozgrywający w 14. minucie z przeraźliwym krzykiem padł na parkiet. Zawodnik, który przez cztery sezony występował w zespole Orlenu Wisły Płock doznał fatalnie wyglądającego urazu - prawdopodobnie kolana. Nie był w stanie zejść z boiska o własnych siłach, wyniesiono go na noszach. Zdarzenie mocno wpłynęło na jego kolegów z drużyny, bo w kolejnych minutach oddali pole do popisu rywalom.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Paulina Piątek na rajskich wakacjach. Widoki zachwycają

Co prawda chwilę później udało im się jeszcze zminimalizować straty, ale końcówka pierwszej połowy zdecydowanie należała do Węgrów. Kilka niezwykle ważnych interwencji zanotował Roland Mikler i po trzydziestu minutach Madziarzy prowadzili pięcioma trafieniami.

Nie Mikler był jednak najmocniejszym punktem zespołu. Brazylijczycy nie potrafili znaleźć recepty na zatrzymanie perfekcyjnej współpracy Węgrów na linii rozegranie - koło. Bence Banhidi kolejny raz błyszczał, ale nie tylko on doskonale radził sobie na 6. metrze. W pierwszej połowie aż połowa trafień Madziarów padła właśnie ze środka pierwszej linii.

Na początku drugiej części meczu Brazylijczycy zdołali jeszcze zmniejszyć swoje straty do trzech trafień, ale błyskawicznie zareagował Chema Rodriguez i w krótkich, żołnierskich słowach przypomniał swoim zawodnikom, że mają nie ustawać w walce o każdą piłkę. Przekaz trafił do graczy, bo po powrocie na parkiet szybko odskoczyli rywalom na siedem bramek.

Do ostatniego gwizdka Madziarzy już pewnie kontrolowali przebieg starcia i swoją wysoką przewagę. Ostatecznie zwyciężyli 29:23 i z sześcioma punktami umocnili się na pozycji lidera grupy I.

Węgry - Brazylia 29:23 (16:11)

Węgry: Mikler (15/38 - 39%), Szekely (1/1 - 100 %) - Sipos 1, Nagy, Rosta 2, Sunajko 4, Mathe 4, Banhidi 5, Szita 2, Ancsin 1, Bodo 4, Lekai 3, Hanusz, Hornyak 3
Karne: 1/1
Kary: 8 min. (Banhidi, Ancsin - po 4 min.)

Brazylia: da Rosa (4/20 - 20%), Almeida (4/17 - 24%) - H. Teixeira, Silva 1, Torriani, Toledo, Andrade, Moraes 3, Chiuffa 4, V. Teixeira, Patrianova, Luciano, Ponciano 2, Langaro 8, Hackbarth 2, Rodrigues 3
Karne: 2/3
Kary: 6 min. (Torriani, Moraes, Patrianova - po 2 min.)

Czytaj też:
"Słabszy dzień mamy już za sobą?". Twitter o meczu Polaków
Zadanie wykonane. Polska w grze o ćwierćfinał

Źródło artykułu: