To nie był łatwy mecz dla reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni byli faworytem i nie zawiedli, ale długo nie potrafili złamać rywali. "Poszło" dopiero po przerwie. To wtedy udało się wypracować tak wysoką przewagę.
- Wiedzieliśmy, że możemy spodziewać się... niespodziewanego. Podeszliśmy z szacunkiem, najważniejsza była wygrana - powiedział w rozmowie z TVP Sport Adam Morawski.
Polacy długo nie byli w stanie wejść na właściwe obroty i tylko na własne życzenie długo czuli oddech Urugwajczyków na plecach. - W pierwszej połowie za dużo było przestrzelonych sytuacji, sporo błędów własnych - dodaje. Nie tylko atak był jednak problemem, bo i obrona czasami potrafiła się zagapić. - Przeciwnik usypiał nas swoją grą i często oddawał rzuty z nieprzygotowanych pozycji. W drugiej połowie wyglądało to lepiej - kontynuował.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Paulina Piątek na rajskich wakacjach. Widoki zachwycają
Ostatecznie podopieczni Patryka Rombla wygrali realizując swój główny cel na to spotkanie. Teraz przed nimi dwa arcyważne mecze (z Węgrami i Niemcami), które zadecydują o ewentualnym awansie do ćwierćfinałów. - Wszystko jest w naszych rękach. Musimy ograniczyć błędy własne. Jeszcze bardziej musimy poprawić grę z kontry, bo łatwiej się gra, gdy ma się te łatwe bramki - wyjaśnia Morawski.
Nasz bramkarz zwrócił również uwagę na to, że w ataku pozycyjnym Polacy muszą częściej wykorzystywać skrzydłowych, których mamy klasowych. Uważa, że czasami za bardzo gra kierowana jest do środka.
Kolejny mecz Polacy zagrają w sobotę 23 stycznia. Wtedy o godzinie 18:00 zmierzą się z niepokonaną dotychczas reprezentacją Węgier.
Zobacz także:
"Słabszy dzień mamy już za sobą?". Twitter o meczu Polaków
Zadanie wykonane. Polska w grze o ćwierćfinał