Liga Mistrzów. Wielkie emocje w końcówce. Łomża Vive Kielce lepsza od FC Porto

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Artsiom Karalek (z piłką)
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Artsiom Karalek (z piłką)

Kilka obliczy pokazali szczypiorniści Łomży Vive Kielce w starciu z FC Porto Sofarmą. Mistrzowie Polski po emocjonującej końcówce pokonali Portugalczyków 32:30.

Pierwotnie obie drużyny miały się spotkać w połowie grudnia. Starcie zostało jednak przełożone z powodu kilku zachorowań na koronawirusa w szeregach Łomży Vive Kielce. Zasady są bezwzględne - mecz trzeba było wpasować w kalendarz i w efekcie w ciągu 48 godzin żółto-biało-niebiescy musieli rozegrać dwa pojedynki w Lidze Mistrzów.

FC Porto to dla kielczan od zawsze rywal niewygodny. Jesienią w Portugalii mistrzowie Polski musieli pogodzić się z remisem, rok wcześniej przyjechali do stolicy województwa świętokrzyskiego z pustymi rękami - rywale na własnym parkiecie okazali się lepsi.

Wtorkowe spotkanie kielczanie zaczęli jednak doskonale. Trio Dujshebaev-Karacić-Moryto w ataku działało jak dobrze naoliwiona maszyna. Między słupkami świetnie spisywał się Andreas Wolff i nie minęło 12 minut, a mistrzowie Polski prowadzili już 11:4. Rywale kombinowali jak mogli, w ofensywie zaczęli stosować grę siedmiu na sześciu, ale to tylko ułatwiło żółto-biało-niebieskim zdobywanie kolejnych trafień. Portugalczycy szybko zmienili bramkarza, ale to też nie przyniosło skutku - na rozegraniu Dujshebaev z Karaciciem przechodzili samych siebie i rozgrywali prawdziwy koncert.

ZOBACZ WIDEO: Piłka ręczna. Morawski nie ma wątpliwości. "Żeby być na szczycie trzeba co kilka dni grać mecze z mocnymi rywalami"

Po kwadransie szkoleniowiec Łomży Vive zastosował znany patent - wymienił całą drużynę. Druga siódemka nie grała już tak widowiskowo jak pierwsza, wkradło się trochę błędów i sporo nieskuteczności. Gospodarze jednak cały czas utrzymywali wcześniej wypracowaną przewagę, a na przerwę schodzili prowadząc pięcioma trafieniami.

Portugalczycy po wyjściu z szatni szybko zasygnalizowali, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i natychmiast zmniejszyli straty do trzech bramek. Kielczanie natomiast zaliczyli nieco słabszy fragment i dopiero po pięciu minutach gry udało im się przełamać złą passę. Po chwili jednak znów odskoczyli na pięć trafień, ale przyjezdni cały czas mocno naciskali.

Na nieco ponad dziesięć minut przed ostatnią syreną prowadzenie mistrzów Polski stopniało do dwóch oczek. Kielczanie mieli jednak szczęście, że na boisku był Alex Dujshebaev. Występ rozgrywającego do ostatnich chwil stał pod znakiem zapytania, ale ostatecznie pojawił się na parkiecie i był najlepszym zawodnikiem w szeregach żółto-biało-niebieskich.

Przeciąganie liny trwało - na dwie minuty przed końcem szczypiorniści z Porto zmniejszyli straty do jednego trafienia, a na dwadzieścia sekund przed ostatnią syreną mieli piłkę na remis. Doskonale Amadora Salinę wyczuł jednak Mateusz Kornecki. O czas poprosił trener Dujszebajew, kielczanie ustawili akcję i Michał Olejniczak rzutem ze skrzydła ustanowił wynik meczu. W końcówce było gorąco, ale mistrzowie Polski cel osiągnęli - dopisali dwa ważne punkty na swoje konto.

Łomża Vive Kielce - FC Porto Sofarma 32:30 (19:14)

Łomża Vive: Kornecki, Wolff - Vujović 4, Olejniczak 1, Sićko 1, A. Dujshebaev 10, Tournat, Karacić 6, Kulesz, Moryto 3, Surgiel 1, Kaczor, D. Dujshebaev 1, Gębala 1, Karalek 2, Gudjonsson 2

FC Porto: Quintana, Mitrewski - Iturriza 6, Spath, Martins Soares 2, Mbengue 3, Silva Sousa Martins 5, Salina Amador 1, Slisković, Fernandes 2, Branquinho 2, Borges, Areia 4, Gomes 3, Alves, Magalhaes 2

Czytaj też:
Torus Wybrzeże Gdańsk testuje reprezentanta Kolumbii

Źródło artykułu: