Skontaktowaliśmy się z byłym trenerem Azotów Puławy i poprosiliśmy o komentarz do sprawy. Duńczyk w odpowiedzi wydał oświadczenie, w którym odnosi się do ostatnich wydarzeń.
Lars Walther pracował w Puławach od początku sezonu, przez kilka miesięcy jego zespół był niepokonany w Superlidze. Pomimo porażek z Łomżą Vive Kielce i Orlenem Wisłą Płock, Duńczyk zostawił klub na drugim miejscu w tabeli. Na początku lutego trener poczuł się gorzej, trafił do szpitala, a w międzyczasie Azoty zatrudniły Roberta Lista w roli szkoleniowca-koordynatora. Po wyjściu do domu Walther dowiedział się, że został zwolniony.
Poniżej prezentujemy przetłumaczone na polski oświadczenie Larsa Walthera (wcześniej otrzymała je redakcja TVP Sport):
ZOBACZ WIDEO: NBA. Gortat mógł grać w Los Angeles Lakers i Golden State Warriors. "To był błąd popełniony przeze mnie"
"To, co się wydarzyło w ostatnich trzech tygodniach, jest dla mnie wielkim szokiem.
5 marca 2021 r. zacząłem odczuwać bjawy grypopodobne, miałem 39 stopni gorączki i musiałem zostać w domu. Czułem się tak źle, że nie mogłem poprowadzić klubu w meczu z Gwardią Opole, dlatego zostałem w domu.
Następnie wykonałem kilka testów na obecność koronawirusa, ale wszystkie były negatywne. Potem przeszedłem inne badania w klinice Internus w Puławach. Wykonali naprawdę bardzo dobrą robotę i odkryli, że mam zapalenie płuc. Przypuszczali, że może być następstwem po przebytym zakażeniu Covid-19.
Kilka dni spędziłem w domu, ale czułem się gorzej. Skontaktowałem się z klubem, ponieważ czułem, że potrzebuję wizyty w szpitalu. W większym lub mniejszym stopniu nie otrzymałem żadnej pomocy odnośnie tej sprawy. Znałem kogoś prywatnie, kto naprawdę zrobił wszystko i upewnił się, że otrzymam miejsce w Szpitalu Uniwersyteckim w Lublinie.
W szpitalu wykonano badania krwi i odkryto, że to zapalenie płuc spowodowane wcześniejszym zakażeniem Covid-19. Po 10 dniach zostałem wypisany ze szpitala i byłem gotowy do pracy. W międzyczasie coś się wydarzyło. Zobaczyłem w mediach społecznościowych, że do Puław przyjdzie nowy trener. Napisał też do mnie w tej sprawie dziennikarz. Byłem jedyną osobą, która nic o tym nie wiedziała.
To jest powód, dla którego jestem w lekkim szoku. Ktoś mógł przynajmniej do mnie zadzwonić. Powiedzieć, co się dzieje. Wszystkie kluby mają prawo zwolnić trenera, ale komunikacja i dobre ludzkie zachowanie mogą rozwiązać wiele rzeczy. Teraz musimy rozwiązać tę sprawę za pośrednictwem sądu.
Jedyną informacją, jaką otrzymałem podczas pobytu w szpitalu, był SMS, w którym życzyli mi szybkiego powrotu do zdrowia.
Był szybki, ale nie wystarczająco szybki"
Na razie szkoleniowiec wstrzymuje się od dalszych komentarzy i czeka na rozwój wypadków.
ZOBACZ:
Hitowy transfer w Rumunii
Zagłębie nie pozostawiło wątpliwości