PGNiG Superliga. Marcin Lijewski obawiał się meczu z MMTS-em. Bartłomiej Jaszka mówi o nonszalancji
Górnik Zabrze już w I połowie prowadził z MMTS-em Kwidzyn różnicą dziewięciu bramek, by ostatecznie wygrać 31:20. Marcin Lijewski przyznał, że obawiał się tego spotkania. Bartłomiej Jaszka żałuje nonszalancji w ataku.
Po zmianie stron gra zabrzan nie była już tak skuteczna. - Był pewien okres czasu, że albo rzucaliśmy w bramkarza, albo gubiliśmy piłki. Nie wyglądało to tak, jak w I połowie. Całe szczęście to minęło i obrona była bardzo solidna, do tego Martin Galia był w bramce. Później wszystko doszło do normy, zaczęliśmy grać zespołowo i rzucać stuprocentowe sytuacje - ocenił Michał Adamuszek, zawodnik Górnika.
Trudno jest wygrać mecz, jeśli do przerwy przegrywa się 9:18. - Pierwsza połowa ustawiła to spotkanie. Nasza obrona w miarę funkcjonowała, choć popełnialiśmy niepotrzebne błędy wiedząc jak gra przeciwnik. Z przodu było za dużo nonszalancji, nieprzygotowanych rzutów bez przekonania z pójściem w stronę bramki - stwierdził Bartłomiej Jaszka, trener MMTS-u.
- Spowodowało to, że bramkarz bronił, a zabrzanie zdobywali łatwe bramki, nie musząc się tak naprawdę męczyć. To był nasz największy problem w I połowie. W drugiej zagraliśmy trochę spokojniej, nie wiem czy zeszło ciśnienie czy nerwy, ale graliśmy tak, jak powinniśmy, by cierpliwie budować atak pozycyjny. Ta porażka na pewno boli - dodał.
O zbyt późnym przebudzeniu mówi natomiast Nikodem Kutyła. - Zdecydowanie stać nas na więcej. Po ostatnim meczu z Sandra Spa Pogonią Szczecin mamy przede wszystkim niedosyt punktów i przyjechaliśmy do Zabrza walczyć, by je zdobyć. Zabrakło może nie koncentracji, ale walki. W końcówce wróciliśmy na obroty, ale było to za późno, stąd taki rezultat - podsumował sytuację bramkarz klubu z Pomorza.
Czytaj także:
MMTS wietrzy szatnię
Jurkiewicz wprost po meczu z tarnowianami