PGNiG Superliga Kobiet. Defensywny dramat Ruchu Chorzów

WP SportoweFakty / Maciej Wełyczko/KPR Gminy Kobierzyce / Na zdjęciu: Vit Teleky
WP SportoweFakty / Maciej Wełyczko/KPR Gminy Kobierzyce / Na zdjęciu: Vit Teleky

W niedzielę KPR Ruch Chorzów przegrał u siebie z KPR-em Gminy Kobierzyce 29:40. - Nasz zespół zagrał najgorzej w obronie w dotychczasowych meczach - przyznał Vit Teleky, trener drużyny ze Śląska.

Zawodniczki z Chorzowa wróciły do gry po sześciu tygodniach. - Zarówno ja, trener, jak i cały zespół nie tak wyobrażałyśmy sobie to spotkanie. Nie zrealizowałyśmy założeń w obronie, w ataku, brakowało powrotu i skuteczności, do tego dobra postawa zespołu z Kobierzyc spowodowały, że przegrałyśmy ten mecz sromotnie - przyznała Katarzyna Wilczek, szczypiornistka KPR-u Ruch Chorzów.

- Wierzyłyśmy do samego końca w sukces, w przeciwnym razie byśmy nie wyszły na boisko, ale popełniałyśmy błędy i trzy punkty pojechały do Kobierzyc. Ten mecz trzeba przeanalizować, każda z nas musi zacząć od siebie i wyciągnąć wnioski z własnej gry, będzie też zbiorowa analiza i musimy zapomnieć o tym spotkaniu, bo przed nami kolejne ważne mecze. Walczymy o życie i każde spotkanie jest na wagę złota - dodała Wilczek.

Jedenastobramkowa porażka była daleka od oczekiwań chorzowskiej ekipy przed spotkaniem z KPR Gminy Kobierzyce. - Oczekiwałem więcej. Przygotowaliśmy się na rywala, ale jedno jest to, co powiemy, drugie to, co zrobimy na boisku. To było widać po wyniku. Gratuluję klubowi z Kobierzyc. Przed meczem, gdyby ktoś nam powiedział że jak rzucimy 29 bramek, nie wierzyłbym że przegramy 11 bramkami. Nasz zespół zagrał najgorzej w obronie w dotychczasowych meczach - powiedział wprost trener Vit Teleky.

Gra Ruchu była w niedzielę zbyt schematyczna. - Zadaniem nie było granie do Karoliny Jasinowskiej, więcej miały grać skrzydłowe. Nasze rozegrania pchały się na środek i tam była siła klubu z Kobierzyc. Graliśmy na stojąco, było mało grania bez piłek. Nadzieje mieliśmy, ale kwestia co się zrealizuje na boisku. Nie było sił na 60 minut i po każdej zawodniczce było to widać. Musimy coś wymyśleć na kolejne dwa mecze, by coś się zmieniło - przyznał Teleky.

Czytaj także:
Faworytki potrafiły dobić niewygodnego rywala
Trener mógł pogrążyć swój zespół

ZOBACZ WIDEO: Martyna Łukasik, czyli zmęczona, ale szczęśliwa mistrzyni Polski. "Postawiłyśmy na swoim"

Komentarze (0)