Znakiem firmowym KPR Ruchu Chorzów jest zadziorność i walka do ostatnich minut. Szczypiornistki ze Śląska zajmują od dłuższego czasu ostatnie miejsce w PGNiG Superlidze Kobiet, ale nie zwieszają głów i wciąż wierzą w utrzymanie.
Chorzowianki w ostatnim starciu z drużyną Młynów Stoisław Koszalin kilka razy znajdowały się w mocno niekorzystnym położeniu, jednak nie dawały za wygraną. Ekipa Vita Teleky'ego odwróciła losy meczu i cieszyła się ze zwycięstwa po dramatycznym konkursie rzutów karnych.
- Bardzo się cieszę i chciałabym podziękować całemu zespołowi, bo dziewczyny zachowały zimną głowę. Mimo że przegrywałyśmy różnicą nawet pięciu bramek, potrafiłyśmy wyjść na prowadzenie. Zawsze szkoda jest tych ostatnich sekund, kiedy tracimy bramkę, ale taka jest właśnie piłka ręczna - powiedziała na konferencji prasowej Karolina Jasinowska, obrotowa KPR Ruchu Chorzów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James z Legii Warszawa
Niebieskie zostawiły na parkiecie serce, ale też dużo zdrowia. - Myślę, że cały sezon nas trochę kosztuje, bo pandemia, przerywane mecze, sześć tygodni przerwy, gra co trzy dni i tych treningów trochę brakuje. Mam nadzieję, że się utrzymamy. Po tej wygranej można zobaczyć takie światełko, nie poddajemy się i walczymy. Mam nadzieję, że zakończymy wszystko tak, jak sobie zaplanowałyśmy - dodała zawodniczka.
- Gdybyśmy nie wierzyły, nie wyszłybyśmy na boisko. Liczymy na to, że Chorzów będzie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zawsze mam tę nadzieję, że przyjdzie taki dobry los, szczęście się uśmiechnie i utrzymamy się - przyznała legenda chorzowskiego klubu.
- Ja cały czas mam nadzieję, że ta liga się powiększy i będziemy mieć w niej zespołów więcej niż osiem. Chociażby dziesięć czy dwanaście. Rywalizacja nabrałaby dodatkowego smaczku - zakończyła kołowa Niebieskich.
---> "MKS Zagłębie Lubin to rodzina". Smak pierwszego złota pamiętają nieliczni
---> PGNiG Superliga Kobiet. Piotrcovia Piotrków Trybunalski prawie dokonała niemożliwego