PGNiG Superliga. Czerwona kartka podcięła skrzydła Enerdze MKS. Kaliszanie walczyli o kolejną sensację

WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: zespół Energi MKS Kalisz
WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: zespół Energi MKS Kalisz

Energa MKS Kalisz prowadziła od początku spotkania z faworyzowanym Górnikiem Zabrze, by ostatecznie przegrać 21:25. Skrzydła kaliszanom podcięła czerwona kartka, jaką zobaczył środkowy Maciej Pilitowski.

Szczypiorniści Energi MKS-u Kalisz, którzy w pierwszej rundzie sensacyjnie pokonali zabrzan na wyjeździe, walczyli przez większość spotkania z Górnikiem jak równy z równym. - Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do gry Górnika w ataku, było to widać bardzo dobrze na parkiecie. Czytaliśmy grę, a zabrzanom ciężko było przebić się przez naszą obronę. W ataku mieliśmy kilka zgubionych piłek i nie radziliśmy sobie z kontrą Górnika, który miał problemy z nami w ataku pozycyjnym - powiedział Łukasz Zakreta, bramkarz kaliskiego zespołu.

Kaliszanie stracili podczas trwania spotkania dwóch zawodników, którzy zobaczyli czerwone kartki. Bolesna była strata Macieja Pilitowskiego. - Nie widziałem tego dokładnie, aczkolwiek strata Maćka Pilitowskiego podcięła nam skrzydła. Byliśmy zmotywowani i było to widać na parkiecie. Mimo straty, walczyliśmy do końca. Teraz jedziemy zmotywowani do Tarnowa i przywieziemy trzy punkty do Kalisza - ocenił Zakreta.

- Trzymaliśmy bardzo dobrze obronę na początku spotkania, zdobywaliśmy bramki po ataku, ale po drugiej karze Kamyszka w obronie stosowaliśmy rotację i zabrzanie dosyć łatwo zdobywali bramki. W drugiej połowie długo szukaliśmy rytmu, ale przy wyniku 20:19 dostaliśmy wątpliwą czerwoną kartkę dla środkowego, bez którego ciężko nam się grało. Później mieliśmy rzut karny, który był wykonany źle. Mogę być niezadowolony też z sytuacji jeden na jeden z bramkarzem z Zabrza, której nie potrafiliśmy wygrać - dodał Tomasz Strząbała, trener Energi MKS-u.

Liga zmierza ku końcowi. Każdy kolejny mecz będzie jednak wymagający. - Każdy walczy i wygrywają zespoły z dołu tabeli z tymi potencjalnie lepszymi. Nikt nie ma pewnego żadnego miejsca i trzeba do ostatniej kolejki grać wszystkie mecze na sto procent. Wówczas okaże się, kto na którym jest miejscu. Na razie pewne są tylko dwie pierwsze pozycje w tabeli - podsumował trener Strząbała.

Czytaj także: 
Jest nadzieja dla outsidera
To nie są tygodnie Zagłębia

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Perfekcyjna bramkarka"! Iga Świątek poradziłaby sobie w futbolu?

Źródło artykułu: