PGNiG Superliga. Czerwona kartka podcięła skrzydła Enerdze MKS. Kaliszanie walczyli o kolejną sensację
Energa MKS Kalisz prowadziła od początku spotkania z faworyzowanym Górnikiem Zabrze, by ostatecznie przegrać 21:25. Skrzydła kaliszanom podcięła czerwona kartka, jaką zobaczył środkowy Maciej Pilitowski.
Kaliszanie stracili podczas trwania spotkania dwóch zawodników, którzy zobaczyli czerwone kartki. Bolesna była strata Macieja Pilitowskiego. - Nie widziałem tego dokładnie, aczkolwiek strata Maćka Pilitowskiego podcięła nam skrzydła. Byliśmy zmotywowani i było to widać na parkiecie. Mimo straty, walczyliśmy do końca. Teraz jedziemy zmotywowani do Tarnowa i przywieziemy trzy punkty do Kalisza - ocenił Zakreta.
- Trzymaliśmy bardzo dobrze obronę na początku spotkania, zdobywaliśmy bramki po ataku, ale po drugiej karze Kamyszka w obronie stosowaliśmy rotację i zabrzanie dosyć łatwo zdobywali bramki. W drugiej połowie długo szukaliśmy rytmu, ale przy wyniku 20:19 dostaliśmy wątpliwą czerwoną kartkę dla środkowego, bez którego ciężko nam się grało. Później mieliśmy rzut karny, który był wykonany źle. Mogę być niezadowolony też z sytuacji jeden na jeden z bramkarzem z Zabrza, której nie potrafiliśmy wygrać - dodał Tomasz Strząbała, trener Energi MKS-u.
Liga zmierza ku końcowi. Każdy kolejny mecz będzie jednak wymagający. - Każdy walczy i wygrywają zespoły z dołu tabeli z tymi potencjalnie lepszymi. Nikt nie ma pewnego żadnego miejsca i trzeba do ostatniej kolejki grać wszystkie mecze na sto procent. Wówczas okaże się, kto na którym jest miejscu. Na razie pewne są tylko dwie pierwsze pozycje w tabeli - podsumował trener Strząbała.
Czytaj także:
Jest nadzieja dla outsidera
To nie są tygodnie Zagłębia