Azoty depczą potęgom po piętach. Tak blisko nie były od dawna

Niedawno nie zanosiło się, że Azoty będą tak groźni dla ligowych dominatorów. Puławianie byli o włos od sensacyjnych zwycięstw.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Dawid Dawydzik WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: Dawid Dawydzik
- Niby możemy być zadowoleni, że trzymamy się blisko najlepszych, ale za dobre mecze punktów nie przyznają - przyznaje obrotowy Dawid Dawydzik. KS Azoty Puławy przegrały jedną bramką i z Łomżą Vive Kielce, i z Orlenem Wisłą Płock. Tak blisko zwycięstw nie byli od czterech lat - ostatnio doprowadzili do karnych z Nafciarzami w 2017 roku, z kolei w grudniu 2016 r. przegrali z Vive dopiero po karnych.

Oba niedawne występy miały wspólny mianownik - wyrównana końcówka i błędy w decydujących akcjach. Szczególnie bolała sytuacja z Płocka, kiedy Michał Jurecki mógł jeszcze odmienić losy spotkania. Lider Azotów wyrównał, ale już po czasie.

- Z Łomżą Vive czuliśmy się mocni, graliśmy w nowej hali, przed własną publicznością, która nas poniosła. Może brakło doświadczenia w końcówce, Alex Dujshebaev prawie wszystko wziął na siebie i wpłynął na losy meczu. Do Płocka pojechaliśmy mocno podbudowani, było blisko, ale mając w pamięci tyle naszych błędów technicznych, i tak trzeba docenić, że przegraliśmy tylko jedną bramką. Michał Jurecki jest w świetnej formie, dobrze nam się współpracuje w obronie, poza tym prowadzi nas w ataku - ocenia kołowy, który był jednym z najlepszych graczy w Orlen Arenie, rzucił pięć bramek przy 100 proc. skuteczności.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wygląda jak modelka. "Polska" krew!

Jeszcze kilka tygodni temu nie zanosiło się, że sezon 2021/22 będzie przełomowy dla puławian. Energa MKS wywiozła zwycięstwo z Lubelszczyzny i wydawało się, że Azoty będą musiały mocno spiąć się, by w ogóle obronić pozycję siły nr 3 w polskiej piłce ręcznej. - Przydarzył nam się ten niefortunny występ. Bardzo go żałuję, bo prowadziliśmy 8:1 i nagle oddaliśmy inicjatywę. Dobrze, że ten zimny prysznic przyszedł w takiej fazie sezonu, potraktowaliśmy go jako nauczkę na przyszłość - podkreśla Dawydzik.

Azoty mogą skoncentrować się już wyłącznie na rozgrywkach w kraju. W Europie trafili pechowi, w kwalifikacjach Ligi Europejskiej wpadli na Fuechse Berlin, ale wstydu nie przynieśli. Co więcej, napędzili faworytom trochę strachu, prowadząc w obu potyczkach do 40. minuty.

- Trochę brakło sił, berlińczycy opierają swoją grę na pojedynkach 1 na 1 i nie wytrzymaliśmy tempa. Przez 40 minut występowaliśmy właściwie jedną siódemką w obronie. Fuechse mogło rotować, wychodząc z Lasse Anderssinem czy Paulem Druxem. Walczyliśmy póki starczyło sił - ocenia.

Akurat Dawydzik ma szczególną motywację na najbliższe miesiące. W czerwcu wygasa jego umowa w Puławach, od dawna łączy się go z Orlenem Wisłą Płock. Obrotowy wciąż walczy też o udział w ME 2022, chociaż do niedawna regularnie dostawał powołania. Tym razem zagra jedynie w reprezentacji B.

- Wiadomo, że to mały zawód, ale jadę na kadrę B zagrać dwa dobre mecze. Ufam Patrykowi Romblowi, trener wie, co robi i nie żywię urazy. Cały czas jestem gotowy, żeby pomóc kadrze. Przyszłość? Mam kontrakt w Azotach do końca sezonu i na tym się skupiam. Mój cel na najbliższe miesiące to wyjazd na ME 2022 - zapowiada Dawydzik.

ZOBACZ:
Nieprawdopodobny finał w Zabrzu
Coraz trudniejsza sytuacja Korony

Czy Dawid Dawydzik powinien pojechać na ME 2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×