W tym artykule dowiesz się o:
- Jako trener i myślę, że cały zespół, mam bardzo mieszane uczucia po tym meczu. Z jednej strony jestem dumny z chłopków, że zagrali bardzo dobre zawody, ale z drugiej powiem prosto - szlag mnie trafia, że to kolejny mecz, w którym nie wypracowaliśmy sobie takiej przewagi, żeby zdobyć punkty - powiedział trener Zagłębia Jarosław Hipner.
Słowa rozgoryczenia lubińskiego szkoleniowca nie mogą dziwić. Jego podopieczni prowadzili wyrównaną walkę z faworytem do wygranej od pierwszej do ostatniej minuty. W pierwszej połowie kilka razy udawało im się prowadzić z Azotami różnicą trzech bramek. Do przerwy różnica wynosiła dwa trafienia na korzyść Zagłębia. Nie była to oczywiście przewaga dająca pewne punkty, ale wydawało się, że w drugiej połowie puławianie odskoczą z wynikiem.
Nic bardziej mylnego. Ekipa z Dolnego Śląska wciąż była minimalnie lepsza. Ciężar gry w ataku najczęściej brał na siebie skuteczny Jakub Moryń. Dzielnie wspierał go inny rozgrywający Marek Marciniak. Wysoka kombinowana obrona robiła swoje. Azotom trudno było czasem znaleźć dobrą pozycję rzutową. Popełniali też sporo błędów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: syn gwiazdy NBA skradł show!
W decydującym momencie graczom Zagłębia zabrakło jednak chłodnej głowy i odrobiny szczęścia. Przy remisie po 31, nie upilnowali szybkiego skrzydłowego Andrija Akimienki, który znalazł się na czystej pozycji sam na sam z bramkarzem i niemal równo z końcową syreną umieścił piłkę w siatce bramki.
Trener Hipner ma nadzieję, że dobra gra jego zespołu wreszcie przełoży się na zdobycze punktowe. - Nie ma co ukrywać, że w sytuacji, jakiej się znajdujemy, każdy punkt jest na wagę złota. Trzy na pewno były do zrobienia. Za tydzień mamy bardzo ważne spotkanie, podobnie za dwa, czy trzy i tak dalej. Myślami już musimy być przy zespole z Piotrkowa.
Zobacz także: Wielkie emocje w meczu Azoty - Zagłębie Dreszczowiec z happy-endem w Głogowie