Mówi, co robią rosyjscy żołnierze na Ukrainie

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO / Obecna sytuacja jest bardzo trudna dla wszystkich Ukraińców
PAP/EPA / PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO / Obecna sytuacja jest bardzo trudna dla wszystkich Ukraińców
zdjęcie autora artykułu

- Wy, Polacy, nie tylko podaliście nam rękę, ale również serce - mówi ze wzruszeniem Dmytro Doroszczuk, piłkarz ręczny grający na co dzień w gdańskim klubie. - Nie potrafię zrozumieć, po co Putin zabija mój i swój naród!

Dmytro Doroszczuk to ukraiński szczypiornista, który rozegrał 46 meczów w reprezentacji kraju. Obecnie występuje w Torus Wybrzeżu Gdańsk. Podczas kariery mieszkał w wielu ukraińskich miastach i ma szczegółowe relacje od bliskich. Niestety, w tym trudnym momencie zostawiła go większość jego rosyjskich znajomych, których kiedyś traktował zupełnie inaczej. On sam chce pomagać z Gdańska, gdzie sprowadził już swoją najbliższą rodzinę.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Jak wygląda obecnie sytuacja w twoim kraju z relacji znajomych? Dmytro Doroszczuk, zawodnik Torus Wybrzeże Gdańsk: Fatalnie. Znajomy z Melitopola siedzi w piwnicy. Z jednej strony jego domu podjechała ukraińska armia, z drugiej rosyjska i walki toczyły się dosłownie nad jego głową. On jest pośrodku. Dwa dni temu wysyłał mi jeszcze wiadomości. Kończyła mu się bateria. Ciężko jest wspierać kolegę, który podczas rozmowy mówi, że nie ma nic i jadą w jego kierunku czołgi. Potem nie miałem już z nim kontaktu.

Rodzina innego kolegi, który gra w jednej z lig arabskich od trzech dni siedzi w piwnicy w budynku w miejscowości Browary pod Kijowem, gdzie toczą się zażarte walki. Rozmawiał z bliskimi i podczas rozmowy widział, jak wszystko się trzęsie.

ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry

Do tego wokół jest mnóstwo dywersantów, Rosjanie przebierają się w ukraińskie mundury, zagrożenie dla cywili jest olbrzymie.

A jak jest w twoim rodzinnym mieście?

Urodziłem się na zachodniej Ukrainie w Nowowołyńsku i tam jest w miarę spokojnie. Było kilka strzałów z rakiet balistycznych i są tam tylko grupy dywersyjne - to niewiele w porównaniu do reszty Ukrainy. Gdy miałem 12 lat, pojechałem do Kijowa i tam mieszkałem 8 lat. Później jeszcze mieszkałem w Odessie i 7 lat w Zaporożu. Moim domem jest cała Ukraina.

Najgorsza sytuacja jest w Kijowie?

Tam jest bardzo źle. Strzelają tam pociskami z czołgów. Duże zniszczenia są w mieście Berdiańsk nad morzem Azowskim, to strategiczne miasto blisko Mariupola. Do tego wiemy, że bardzo zła sytuacja jest w Charkowie. W całym kraju ludzie walczą.

Czy taki opór stawiany przez Ukraińców cię zaskoczył?

Mnie to nie dziwi, bo ci ludzie są w swoim kraju i się bronią. To nie jest tak, że faszyści chcą zrobić komuś krzywdę, to tylko rosyjska propaganda. Oni nas atakują, strzelają do przedszkoli i budynków cywilnych. To chora akcja i bardzo mnie to boli.

W Polsce jesteśmy pod dużym wrażeniem postawy waszych rządzących, w szczególności prezydenta.

Oczywiście, ten gość jest niesamowity! Wszyscy z niego żartowali, przypominając, że jest aktorem. Mówiono, że to klaun, który nic nie potrafi. Ten gość ma "jaja" i wie, jak wygląda sytuacja. Nagrywa regularnie krótkie wideo, pokazując, że żyje, że nie śpi. 24 godziny na dobę dla nas pracuje i cały czas haruje. Bardzo się cieszę, że mamy takiego prezydenta.

Na zdjęciu: Dmytro Doroszczuk podczas meczu ze Stalą Mielec
Na zdjęciu: Dmytro Doroszczuk podczas meczu ze Stalą Mielec

Społeczność międzynarodowa spełniła w twojej ocenie swoje zadanie?

Bardzo się cieszę z tego, że przede wszystkim Polska nam bardzo pomaga i wpuszcza ludzi na granicy. Każdego dnia są tam dziesiątki tysięcy ludzi, którzy ratują swoje rodziny i dzieci. Zdjęto barykady z granicy, więc bardzo wam dziękujemy, wielki szacunek dla was, bo nie tylko podaliście nam rękę, ale również serce.

Nie zastanawiasz się nad powrotem?

Chciałem pojechać, jednak wiem, że mam większe możliwości pomocy, będąc po tej stronie granicy i właśnie z Gdańska pomagam, jak mogę. Teraz przyjechała do mnie bliska rodzina, a chcę przeprowadzić jeszcze dalszych krewnych. Szukam dla nich pracy i moi koledzy mi w tym pomagają. Bardzo dziękuję każdemu, kto pomógł w różnych sytuacjach. To wielka postawa. Rozmawiam z wieloma kolegami i wiem, że wyjazd na wojnę to decyzja całej rodziny i ja to rozumiem.

To wojna wywołana przez Władimira Putina. Jak reagują koledzy z Rosji?

Mam znajomych Rosjan i proszę ich, by uświadamiali innym, że Rosjanie giną u nas na Ukrainie tysiącami i ten prezydent świr wyprawia ich na śmierć. Ja nie wiem, po co zabija mój i swój naród. Straszy bombami atomowymi, wiedząc, że jego plan zawiódł. Ukraina nie chce żyć pod butem Rosji, jak przez ostatnich 100 lat. Nasz "starszy" brat nie okazał się bratem, tylko uderzył nas nieoczekiwanie nożem w plecy.

W Rosji chyba jednak nie ma pełnego poparcia dla wojny?

Są tam oczywiście protesty, ale przyjeżdża policja i ich rozganiają, a ludzi wywożą nie wiadomo gdzie. To sytuacja podobna do tej w Białorusi, gdzie Łukaszenka działał podobnie. To dwa komunistyczne systemy zastraszające ludzi, którzy boją się o swoje rodziny i życie. Taki jest tam przekaz.

Czy powinno się zastosować głębsze sankcje wobec rosyjskich sportowców?

Zawsze mówi się, że sport to nie polityka. Ja do 2014 roku też tak myślałem, a teraz wiem, że sport jest w pewnym sensie instrumentem propagandy. Cały świat musi pokazać Rosjanom, co się dzieje, bo jak tego się nie skończy, umrze wiele osób. Sport musi w tym pomagać, to jedno z narzędzi. Ja w swojej karierze grałem w różnych zespołach z wieloma chłopakami z Rosji.

Jak reagują? Wspierają?

Teraz zaczął się ten konflikt i tylko jeden mój kolega, mogę nawet go nazwać bratem z Rosji, odzywa się do mnie. Cała reszta nawet nie pomyślała o tym, by zapytać, czy coś pomóc i jak wygląda sytuacja. Ten kolega powiedział mi, że zakazano mu się wypowiadać w sprawie i wyjawił, że narracja jest taka, że to tylko interwencja, żadna wojna. Rosjanie też się boją Putina i służb. Rozmawiałem też z innymi kolegami z Ukrainy, którzy grali z Rosjanami, i mało który interesuje się tym, co dzieje się u nas.

Straciłem wielu kolegów z Rosji, niektórych z nich uznawałem za przyjaciół. Ta sytuacja pokazała, jak wiele warte jest ich wcześniejsze gadanie. Został mi jeden rosyjski przyjaciel.

Wielu Polaków organizuje zbiórki. Czego tam najbardziej brakuje? 

Ludzie siedzą w piwnicach lub zakamarkach zrujnowanych budynków. Potrzebują niemal wszystkiego - pampersów, artykułów higienicznych, jedzenia. Zbieramy medykamenty, pieniądze na kamizelki kuloodporne i kaski, które przerzucamy na granicę. Jeszcze raz chciałem podziękować każdemu Polakowi, który nas wspiera i pomaga. Nawet jak ktoś tylko pomyśli dobrze o Ukrainie, to też bardzo mu dziękuję.

Czytaj także:  Dramatyczna relacja spod granicy  Piotrcovia wyszła z lekkiego dołka

Źródło artykułu:
Komentarze (0)