- Widzę, że wszyscy i wszędzie krytykują polskiego sędziego Ryśka Guńkę. Tymczasem grupa ekspertów FIS, która niezależnie ocenia wszystkie skoki konkursu (mając dostęp do powtórek) dała jednogłośnie Kamilowi (Stochowi - przy. red.) za ten skok 18,5 pkt - dokładnie tyle ile nasz sędzia - napisał na Twitterze brat Macieja Kota, Jakub.
Ekspert telewizji Eurosport zdradził, że w związku z lawiną krytyki, która spadła na głowę sędziego Guńki za konkurs olimpijski w Pjongczangu, FIS pokazał swoje wewnętrzne dokumenty, które mają być dowodem na to, że nota polskiego arbitra (warto podkreślić, że chodzi o skok Stocha) była zgodna z oceną fachowców.
Widzę, że wszyscy i wszędzie krytykują polskiego sędziego Ryśka Guńkę. Tymczasem grupa ekspertów FIS, która niezależnie ocenia wszystkie skoki konkursu (mając dostęp do powtórek) dała jednogłośnie Kamilowi za ten skok 18,5pkt - dokładnie tyle ile nasz sędzia.
— Jakub Kot (@Jak_Kot_) 12 lutego 2018
- Mi chodzi tutaj tylko o wzmianki w mediach typu: "Polski sędzia ukradł Stochowi medal" czy "gdyby Polak dał wyższą notę to byłby medal"... od razu fala hejtu spada na niewinnego człowieka, który prawidłowo ocenił jego skok - wyjaśnił Kot.
Problem jednak w tym, że internauci nie skrytykowali Guńki za ocenę próby Stocha, lecz za zbyt wysoką, zdaniem większości kibiców, notę 18,5 pkt. przyznaną zdobywcy brązowego medalu, Norwegowi Robertowi Johanssonowi. Sędziowie z Korei Południowej, Finlandii i Niemiec za niepewne lądowanie dali norweskiemu skoczkowi 17,5 pkt. Polak i Słoweniec z kolei 18,5 pkt. Pół punktu mniej od polskiego sędziego w tym przypadku zapewniłoby brązowy medal Stochowi (Polak przegrał miejsce na podium z Johanssonem o 0,4 pkt.).
ZOBACZ WIDEO To nasz społeczny polski problem? "Nakładamy ogromną presję na zawodników"