Do tragicznego wypadku doszło pod koniec szóstego odcinka specjalnego rajdu Villa de Tineo. Citroen DS3 N5, prowadzony przez Julio Cesara Castrillo, zjechał z trasy, koziołkował i uderzył w drzewa. Kierowca oraz pilot Francisco Javier Alvarez zginęli na miejscu. Byli bardzo doświadczoną załogą, startowali w rajdach od ponad 20 lat.
Tragedia sprawiła, że organizatorzy postanowili przerwać rywalizację w Villa de Tineo, aby w ten sposób oddać hołd załodze Castrillo-Alvarez. Kilka godzin później uczestnicy rajdu, a także jego organizatorzy i przedstawiciele lokalnej federacji samochodowej spotkali się na placu przed ratuszem w Tineo, aby zapalić znicze.
Federacja samochodowa księstwa Asturii, gdzie doszło do wypadku, wystosowała oficjalny komunikat, w którym zapewniła "ogromne wsparcie" rodzinie i przyjaciołom Castrillo i Alvareza.
Na tragedię zareagowały też władze lokalne. Stojący na czele regionu Adrian Barbon przekazał, że jest "bardzo zasmucony tym, co się stało". - Wiele bólu przyniosła nam ta straszna wiadomość, która sprawia, że wszyscy jesteśmy pogrążeni w smutku. Naprawdę jest mi smutno - powiedział prezydent Asturii, cytowany przez "El Correo".
"To bardzo smutne dla całej rodziny motorsportowej, biorąc pod uwagę, co wydarzyło się w rajdzie Villa de Tineo. Kondolencje i dużo miłości dla rodzin Julio Cesara Castrillo i Francisco Javiera Alvareza" - napisał z kolei w mediach społecznościowych Fernando Alonso, hiszpański kierowca Formuły 1.
Rajd Villa de Tineo organizowany jest od 1979 roku. To jedne z najdłużej odbywających się zawodów samochodowych w księstwie Asturii.
Czytaj także:
- Śledztwo po śmierci Breena. "Gdyby nie ta drewniana belka..."
- Austriacki miliarder udziela wywiadów po polsku. Powód?