Pochodzi z Olsztyna, podobnie jak Krzysztof Hołowczyc, ale obrał zupełnie inną ścieżkę rozwoju. 18-letni Tymoteusz Abramowski, który właśnie wygrał Królewski Rajd Skandynawii - rundę mistrzostw Europy (ERC), uczył się rajdów w krajach bałtyckich. Chociaż nie był jeszcze pełnoletni, to ścigał się głównie w Litwie i Estonii. W Polsce było to niemożliwe - prawo u nas zabrania rywalizacji w rajdach osobom bez prawa jazdy.
- W ogóle nie żałuję tej decyzji - mówi nam Abramowski, który w krajach bałtyckich mógł liczyć na porady i rozwój u boku tamtejszych kierowców. Obecnie 18-latek uważany jest za jeden z największych talentów w Europie i budzi zainteresowanie najlepszych zespołów.
ZOBACZ WIDEO: Ma do działaczy jeden zarzut. Kłopoty Motoru Lublin?
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Masz 18 lat, właśnie wygrałeś rajd mistrzostw Europy i porównują cię do Krzysztofa Hołowczyca. Skąd rajdy w twoim życiu?
Tymoteusz Abramowski, zwycięzca Królewskiego Rajdu Skandynawii w ERC3, uczestnik mistrzostw Europy: Tak naprawdę dość późno zacząłem przygodę rajdową. Jakieś cztery lata temu złapałem pierwsze szlify. Pochodzę z Olsztyna, ale to nie znaczy, że złapałem "bakcyla" za sprawą Krzysztofa Hołowczyca, bo on w tym czasie już nie startował profesjonalnie. Większą robotę wykonał tu mój ojciec, który kiedyś występował w motocrossie i starał się wprowadzić motoryzację do naszego życia.
To dlaczego ojcu zajęło tak wiele, by cię przekonać do rajdów?
Mój ojciec jest byłym mistrzem Polski w motocrossie. Dlatego mój brat też poszedł w motocross, a ja postawiłem na quady. Mieliśmy po 9-10 lat. Rajdy zaczęły się później, bo ten sport ma inne wymagania niż np. karting. Trzeba być bardziej dorosłym i rozważnym. Choćby z tego powodu nieco później wsiadłem do rajdówki.
W rajdach rzadko zdarza się, aby 18-latek triumfował już na poziomie mistrzostw Europy. Zaczynają do ciebie spływać te pozytywne opinie, czy nie zwracasz na to uwagi?
Jest tego aż za dużo. Staram się to ograniczać, bo robotę w rajdach mam dopiero do wykonania. Oczywiście, że takie pozytywne reakcje kibiców i znajomych cieszą. To jednak dopiero początek mojej drogi. Mam dużo wyższe cele. Dobrze, że ludzie doceniają moje dobre występy, ale stać mnie na więcej. Dlatego nie przeżywam tych pochwał.
Skoro wygrywasz rajd mistrzostw Europy przed 19. urodzinami, to zakładam, że problemu z egzaminem na prawo jazdy nie miałeś?
Nie. Wcześniej zdobyłem kategorię B1 ze względu na kategorię wyścigową na Litwie, aby móc tam rywalizować. Egzamin dla kierowcy rajdowego to formalność.
Obowiązek posiadania prawa jazdy, aby móc startować w rajdach, mocno cię blokował? W krajach bałtyckich takiego nakazu nie ma, więc byłeś skazany na rywalizację w tamtym rejonie.
Z mojej perspektywy jest to bardzo ostra zasada. Taki przepis jest nie tylko w Polsce i mam to świadomość. Jednak m.in. w krajach bałtyckich i Hiszpanii można startować bez "prawka", co na pewno pomaga młodym kierowcom. Na szczęście z Olsztyna miałem blisko na Litwę, więc nie był to dla mnie gigantyczny problem. Można jednak pomyśleć nad liberalizacją przepisów, aby młode talenty miały nieco łatwiej i nie musiały szukać okazji do startów poza granicami kraju.
Skąd pomysł, aby w wieku 18 lat ominąć mistrzostwa Polski i od razu wystartować w mistrzostwach Europy?
To pomysł dość naturalny, ale może ryzykowny, bo mam znikome doświadczenie na asfalcie. Znam jednak swoje tempo na szutrze i wiem, że jest ono nawet na poziomie mistrzostw świata klasy WRC3. Zdobywam doświadczenie na asfalcie w Europie i równocześnie pokazuję swój potencjał na szutrze. To pewien rodzaj kompromisu.
Mistrzostwa Europy to podróże po całym kontynencie, testy. Jak łączysz to ze szkołą?
Nie jest to łatwe. Sporo czasu spędzam poza domem, a nawet jak w nim jestem, to mam sporo innych obowiązków. Trzeba dobrze wszystko planować, ale jakoś nie mam problemów z nauką. Nie mogę liczyć na przesadną taryfę ulgową u nauczycieli, ale można się dogadać ws. terminów. Wszyscy mają takie same warunki, ale jak nie ma mnie trzy tygodnie w domu i wracam do szkoły, to zwykle nie ma problemu, by znaleźć jakiś termin na napisanie sprawdzianu.
Rajdy to też wysokie koszty. Czy ty już jako 18-latek na poziomie ERC3 musisz się z tym boksować?
Hotele, logistyka - to wszystko kosztuje. Ciągle walczymy o uzupełnianie budżetu. Zawsze przyda się więcej budżetu, bo wtedy można się rozwijać również poza mistrzostwami Europy. Można wtedy zorganizować dodatkowe testy, wystąpić w innych rajdach - chociażby asfaltowych.
Wkrótce czeka cię też Orlen Oil 81. Rajd Polski. Czujesz się jego faworytem?
Patrzę na to ze spokojem. Znam swoje tempo i wiem, że jak zrobię swoją robotę, to wszystko będzie dobrze. Ścigamy się blisko mojego domu, więc to będzie dodatkowa motywacja. Byłem wychowywany tak, że bez względu na to, gdzie jadę, bym nie robił dziwnych rzeczy za kierownicą. Mam świadomość, że jesteśmy faworytami, ale to jeszcze trzeba potwierdzić występami na oesach.
Zacząłem od Krzysztofa Hołowczyca i do niego wrócę. To dla wielu bohater lat 90. Czy obecnie kierowcom trudniej się wypromować i zdobyć taką popularność?
Na pewno nie jest tak łatwo jak kiedyś. Ten sport stał się bardziej profesjonalny, a to się wiąże z kosztami. Obecnie wynajęcie auta rajdowego pochłania fortunę. To jest problem dla młodych kierowców. Aby zacząć starty w rajdach, trzeba przygotować sporo gotówki. Widzimy to na przykładzie mistrzostw Polski, gdzie nie ma w tym roku wielu zawodników. Rajdy w Polsce nie idą w dobrą stronę, ale to moja opinia.
A czy ty mogłeś liczyć na wsparcie ze strony starszych polskich kierowców?
Gdy zaczynałem karierę kilka lat temu, to postanowiliśmy się skupić na krajach bałtyckich. Bazowałem na wiedzy kierowców z Litwy czy Estonii. To był trafny wybór, bo stamtąd pochodzą najlepsi zawodnicy na świecie. Chętnie chłonę też wiedzę od Hiszpanów czy Włochów. W tę stronę idę ze zdobywaniem nauki.
Czemu nie sięgałem po wsparcie polskich kierowców? Bo chcieliśmy zrobić coś innego. Mamy świadomość tego, w jakiej sytuacji znajdują się rajdy w naszym kraju i ciężko pozyskać u nas od kogoś wiedzę na poziomie światowym. W ogóle nie żałuję tej decyzji, że zacząłem pobierać naukę w krajach bałtyckich. Wychodzę z założenia, że czasem trzeba zrobić coś innego niż wszyscy, aby być najlepszym.
Rozmawiał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty