to pierwszy pełny sezon Kacpra Wróblewskiego, który w poprzednich latach startował tylko sporadycznie w mistrzostwach Polski każdego roku.
- Zaliczyliśmy ciężki występ ale summa summarum bardzo udany. Z pewnością chcieliśmy walczyć o zwycięstwo na Litwie jednak pierwszy prawdziwy sobotni odcinek trochę przespaliśmy. Na kolejnym złapaliśmy już odpowiednie tempo, które na trzecim zaowocowało wygraną w "ośkach". Niestety na czwartej próbie złapaliśmy kapcia. Strata czasowa była już tak duża, że zepchnęła nas w klasyfikacji na bardzo odległe miejsce. Po tej przygodzie jedyne co nam pozostało to dowiezienie trzeciego miejsca w klasyfikacji 2WD, które już na Litwie dawało nam mistrzowski tytuł. Uwierzcie było to bardzo ciężkie zadanie! Jechaliśmy bardzo wolno i ostrożnie bo w głowie mieliśmy tylko jeden cel - tytuł! Zdaję sobie sprawę, że nasze tempo pozostawiało wiele do życzenia ale czasami sportowe ambicje trzeba schować do kieszeni. Po prostu tak trzeba było jechać i udało się! Jesteśmy mistrzami Polski i to jest najważniejsze! Pracowaliśmy na to cały sezon - zarówno my jak i cały zespół i wszystkie osoby, które nam pomagają! Bardzo, bardzo dziękuję wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Teraz możemy pojawić się na Rajdzie Polski z luźną głową i nastawieniem tylko do szybkiej jazdy i walki z Juniorami ERC - mówi Wróblewski.
- Pojechaliśmy na Litwę z nastawieniem aby być na mecie i zdobyć kolejne punkty w walce o tytuł. I osiągnęliśmy to! Jesteśmy mistrzami Polski w "ośce", po wspaniałej i zaciętej walce przez cały sezon przede wszystkim z Jackiem Jureckim i Michałem Trelą. Będzie jeszcze okazja podsumować cały sezon bo w kilku zdaniach nie można opisać tego co się działo w tym roku w rywalizacji o tytuł w klasyfikacji 2WD. Wracając jednak do Rajdu Elektrenai to nie było to łatwe zadanie dla Kacpra, który drugi raz w swojej karierze startował na luźnej nawierzchni. Musiał opanować emocje związane z jazdą jaką lubi, myśleć o dojechaniu do mety i zapomnieć o walce za wszelką cenę o zwycięstwo.
- Gdy tylko pojawiło się tempo na dwóch odcinkach w pierwszej pętli to na kolejnym, najdłuższym dostaliśmy solidne ostrzeżenie. Uderzyliśmy w duży kamień na wyjściu z zakrętu, którego nie było szans ominąć. Mieliśmy jednak dużo szczęścia, że udało nam się z przebitą oponą dojechać do mety. Na serwisie zespół wyprostował i wymienił kilka solidnych podzespołów z nadzieją, że auto wytrzyma. Jak się okazało wytrzymało a nam przyszło studzić emocje, ambicje, podkręcania tempa i skupić się na szybkiej ale bezpiecznej jeździe co przyniosło efekt w postaci mety i zdobycia tytułu. Jesteśmy bardzo szczęśliwi - dodał pilot rajdowy Jacek Spentany.
ZOBACZ WIDEO: Konrad Bukowiecki: Kibice w Niemczech dali nam owacje na stojąco