Ogień pojawił się nagle z tyłu samochodu prowadzonego przez Esapekkę Lappiego, po tym jak załoga M-Sportu po raz drugi pokonała odcinek El Chocolote. Początkowo Lappi kontynuował jazdę i starał się dojechać do punktu serwisowego.
- Mój pilot na mecie odcinka otworzył drzwi i powiedział, że Fiesta się pali. Nie byłem jednak świadomy tego, że to tak poważny pożar. Dlatego próbowałem jechać dalej. Na szczęście, nic mi się nie stało - powiedział w rozmowie z WRC.com Lappi.
- W trakcie odcinka nie mieliśmy żadnych problemów, więc nie wiem, co spowodowało pożar. Przyciemniana szyba w rajdówce sprawiła, że nie widziałem tego najlepiej. W pewnym momencie przestały mi działać hamulce i wtedy zorientowałem się, że auto najwidoczniej dalej płonie. Nigdy nie widziałem tyle ognia - dodał Lappi.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piłkarz przeżuł i połknął kartkę z radami od trenera
Fin po zatrzymaniu pojazdu próbował go gasić razem z pilotem Janne Fermem. Z pomocą podbiegły im również osoby funkcyjne znajdujące się na trasie. Nie udało im się jednak zapanować nad pożarem i rajdówka kompletnie spłonęła.
W tej sytuacji organizatorzy Rajdu Meksyku musieli odwołać kolejny oes, bo na trasie zabrakło straży pożarnej, która została wezwana do dogaszenia płonącej Fiesty.
Lappi i Ferm zostali zmuszeni do wycofania się z Rajdu Meksyku, ale najważniejsze w tej sytuacji jest to, że załodze M-Sportu nic się nie stało.
Czytaj także:
Kuriozalne sceny w Melbourne przed wyścigiem F1
Testy DTM z Kubicą za zamkniętymi drzwiami