W ostatnią sobotę Rajdem Dakar wstrząsnęła informacja o wykluczeniu z rywalizacji załóg Energylandia Rally Team. Dyskwalifikacje objęły samochody prowadzone przez Eryka i Michała Goczałów. W obu zamontowano sprzęgła z karbonu, podczas gdy regulamin miał zabraniać stosowania elementów wykonanych z kompozytów.
W ten sposób sędziowie pozbawili 19-letniego Eryka szansy na drugiego z rzędu zwycięstwo w Dakarze. Decyzja budzi kontrowersje, bo jeszcze przed rajdem klan Goczałów miał być zapewniany o możliwości skorzystania z karbonowego sprzęgła. Nie przekładało się ono na lepsze tempo rajdówki Polaka, gwarantowało jedynie większą wytrzymałość.
Decyzja stewardów poskutkowała tym, że załogi Energylandia Rally Team straciły możliwość dalszej jazdy w Dakarze, gdyż zgodnie z regulaminem, sędziowie mają 30 dni na rozpatrzenie ewentualnego odwołania. Tymczasem rajd dobiegł już końca - w piątek po zwycięstwo w klasie Challenger sięgnęła Cristina Gutierrez Herrero.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie
Wszystko wskazuje jednak na to, że kwestia wyników Rajdu Dakar 2024 w klasie Challenger ciągnąć będzie się jeszcze tygodniami. Zespół z Małopolski w piątek poinformował o podjęciu działań "w celu uchylenia błędnych (w ocenie Energylandia Rally Team) decyzji dyskwalifikujących".
"Złożyliśmy wniosek o rewizję decyzji sędziów w związku z nowymi okolicznościami w sprawie. Organizator dopuścił do udziału inne pojazdy posiadające sprzęgła, które zawierają elementy kompozytowe z osłoną metaliczną, co jest sprzeczne ze stanowiskiem sędziów w sprawie Energylandia Rally Team" - czytamy w oświadczeniu polskiej ekipy.
Energylandia Rally Team zdradziła też, że "w pierwszej kolejności sędziowie odmówili przyjęcia wyżej wymienionego wniosku o rewizję wskazując na jego spóźnienie, co jest sprzeczne z regulaminem". "Te same osoby, które nie znają swojego własnego regulaminu dokonały wykluczenia dwóch naszych załóg z Rajdu Dakar 2024" - dodano w komunikacie.
"Wniosek złożyliśmy innymi drogami, co potwierdza wadliwość pierwszej decyzji jego nieprzyjęcia. Wniosek został rozpatrzony negatywnie (w innym przypadku sędziowie musieliby przyznać się do swojego błędu). Z drugiej strony - złożyliśmy odwołanie od wadliwych w naszej ocenie decyzji do Sportowego Sądu Arbitrażowego, który obecnie proceduje sprawę" - podsumowano.
Walka polskiej ekipy o sprawiedliwość może nieco potrwać, ale może przynieść gigantyczną aferę. Jeśli Sportowy Sąd Arbitrażowy przyzna rację Energylandia Rally Team, znak zapytania dotyczył będzie tegorocznych wyników Rajdu Dakar w klasie Challenger. Eryk Goczał w momencie dyskwalifikacji prowadził w zawodach i miał ponad godzinę przewagi. Później nie mógł już konkurować z innymi załogami.
Czytaj także:
- Lewandowski zainwestował w jego biznes. Teraz podziwia Hołowczyca
- 27 zarzutów dla ministra. W tle spore łapówki i bilety na F1