Jakub Przygoński: Musiałem się zatrzymać

Drugi etap tegorocznego Rajdu Dakar dał w kość wszystkim załogom. Prawdziwe piekło czekało na motocyklistów, którzy często ostatkiem sił docierali do mety.

Rafał Lichowicz
Rafał Lichowicz
W poniedziałek motocykliści musieli pokonać przeszło pół tysiąca kilometrów odcinka specjalnego. Z długą trasą najszybciej poradził sobie Joan Barreda. Ponad 32 minuty straty do Hiszpana miał 22. na mecie Jakub Przygoński.
- To był bardzo ciężki odcinek, cieszę się, że go przejechałem. W końcówce opadłem z sił i musiałem się zatrzymać na chwilę obok ludzi, którzy mieli wodę. Tempo rośnie, dziś było jeszcze szybciej niż wczoraj - powiedział Przygoński, który po 2. etapie awansował w klasyfikacji generalnej na 21 miejsce.

Z 46. czasem na 2. etapie do mety dotarł drugi z zawodników Orlen Team, Jakub Piątek. - Miałem problemy techniczne, ale szybko sobie z nimi poradziłem. Zaliczyłem też wywrotkę, tracąc dźwignię od sprzęgła, więc resztę odcinka jechałem bez sprzęgła. Końcówka była bardzo ciężka, w wielkim kurzu, piachu. Każdy zawodnik był wykończony, niektórzy mówili, że to był najtrudniejszy odcinek, jaki kiedykolwiek musieli pokonać na Dakarze. Mam nadzieję, że trudniej już nie będzie, choć to jest Dakar i wszystko jest możliwe - dodał Piątek, który zajmuje 44 pozycję w „generalce”.

Trzeci odcinek specjalny z San Juan do Chilecito będzie prowadził przez górzyste tereny i kaniony z dużą liczbą drobnych kamieni. Motocykle będą miały do pokonania 657 km (w tym 220 km OS-u).

- Do tej pory praktycznie nie musieliśmy nawigować, jechaliśmy jedną główną drogą. Na poniedziałkowym etapie już będzie trochę nawigacji - zapowiada Przygoński.

Zwycięstwo i katastrofa - Polacy zobaczyli prawdziwą twarz Dakaru

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×