- W pewnym momencie zabłądziłem jadąc w strasznym kurzu wzniecanym przez kilku zawodników. Przez to ominąłem jeden waypoint, za co dostałem karę. Podobno siedmiu innych zawodników też nie znalazło tego punktu - powiedział na mecie 9. etapu Jakub Przygoński. - Odcinek był bardzo nieprzyjemny. Jechaliśmy starą dakarową trasą, która ma za sobą chyba już trzy edycje tego rajdu i jest bardzo zniszczona. Mnóstwo dziur i kamieni. [ad=rectangle]
Jakub Przygoński jest ostatnim polskim motocyklistą na tegorocznym Dakarze. To efekt wczorajszego odcinka, zabójczego dla motocykli, w tym dla KTM-a Jakuba Piątka.
- Z mojego doświadczenia wynika, że na Dakarze jest jeden dzień, którego bardzo wielu zawodników odpada, oraz jeden dzień nawigacyjny. Ten pierwszy był w poniedziałek. Podobnie było rok temu, kiedy na trzecim odcinku odpadło siedmiu mocnych zawodników. Niestety, jest tak, jak powinno być na Dakarze, choć nie jest to przyjemne, bo nikomu nie jest miło odpadać. We wtorek z kolei był dzień nawigacyjny. Może będzie jeszcze jeden taki dzień. Przed nami cztery dni Dakaru, trzy ciężkie odcinki i wiele może się zdarzyć - dodał Przygoński.
Jakub Przygoński: Wiele może się jeszcze zdarzyć
Jakub Przygoński jechał niezłym tempem i mógł być z siebie zadowolony, jednak 55 minut kary zepchnęło go na 35 miejsce na 9. etapie rajdu Dakar.