We wtorek organizatorzy po raz kolejny w tej edycji Rajdu Dakar zdecydowali się skrócić odcinek specjalny. Przyczyną takiego posunięcia były wysokie temperatury i ekstremalnie trudna trasa. Przebijanie się przez wydmy w temperaturze przekraczającej 50 stopni Celsjusza okazało się wyzwaniem ponad siły niektórych zawodników. Kilku motocyklistów zasłabło, więc by nie ryzykować zdrowia kolejnych, metę przesunięto i do przejechania było 178, zamiast 285, kilometrów. Dla Adama Małysza ta decyzja okazała się zbawienna.
- Startowaliśmy z 62. pozycji, co znów oznaczało jazdę za ciężarówkami i walkę o przetrwanie. Po poniedziałkowych przeżyciach byłem przekonany, że w tej edycji rajdu nic gorszego już nas nie spotka. A jednak… Na 50. kilometrze, podczas wspinania się na wydmę, musieliśmy nagle odbić, bo zatrzymały się jadące przed nami ciężarówki. Spadliśmy przodem w dół, z urwiska o wysokości dwóch metrów. Lądując, uderzyliśmy w drzewo. Na szczęście nie stało się nic poważnego, ale gałęzie wpadły do środka przez szybę, rozbijając ją i uszkadzając jeden z reflektorów. Jechaliśmy dalej, ale problemów przybywało - powiedział Małysz.
- Po jakimś czasie zaczął się grzać silnik. Musieliśmy zatrzymywać się co 3-4 kilometry i czekać aż temperatura spadnie. Jakby tego było mało, coś zaczęło się dziać z napędami. Auto nie mogło podjechać nawet pod najmniejsze wzniesienia. Staraliśmy się przeć do przodu, lecz robiło się coraz gorzej. Sprzęgło zaczęło się ślizgać i ledwo działało. Do mety - dzięki Bogu skróconego odcinka dojechaliśmy z prędkością 20, 30 kilometrów na godzinę. Ale udało się. Chwilami wydawało mi się, że tym razem nie damy rady, lecz pokazałem, że Polak nigdy się nie poddaje. Trzeba wierzyć głęboko i walczyć - zakończył po wtorkowych zmaganiach Małysz, który zajął na tym wyczerpującym odcinku 45. miejsce. Kłopoty z samochodem sprawiły, że zawodnik Orlen Team do zwycięzcy i nowego lidera rajdu, Carlosa Sainza, stracił trzy godziny.
Na środę zaplanowano kolejny dzień zmagań z piaskami pustyni Fiambala. Odcinek specjalny o długości 278 kilometrów będzie zawierał najdłuższą w południowoamerykańskiej historii Dakaru partię prowadzącą przez wydmy. Cały etap z Belen do La Rioja dla samochodów liczy 763 kilometry.