Karjakin przed finałowym etapem Rajdu Dakar był trzeci z dużą stratą za braćmi Patronelli i miał pięć minut przewagi nad czwartym Brianem Baragwanathem. Zawodnik z RPA zaatakował na ostatnim odcinku i wskoczył na trzecie miejsce w klasyfikacji przed Rosjanina. Karjakin czuje się jednak oszukany i uważa, że to on powinien stanąć na podium Dakaru.
- To co działo się podczas rajdu to był jeden wielki bałagan. Czegoś takiego nei widziałem nawet na zawodach dla amatorów. Np. drugiego tygodnia rywalizacji dowiedziałem się o 30-minutowej karze nałożonej, za któryś z początkowych etapów. Codziennie musiałem radzić sobie z niekompetentnymi stewardami i ich pomyłkami - powiedział rozżalony Karjakin, dla którego był to drugi start w Dakarze.
Rosjanin przyznał, że rozważa złożenie protestu i weryfikacji ostatecznych wyników w kategorii quadów. - W tym celu poprosiłem o szczegółowe karty z czasami, aby mieć pewność. Niestety organizator nie może ich znaleźć - narzekał Rosjanin i podkreślił, że wątpi w zgodne z przepisami etapowe zwycięstwo Baragwanatha, które zapewniło mu trzecie miejsce w rajdzie.
- Patrząc na jego czas, ostatni odcinek specjalny musiał pokonać ze średnią prędkością 220 km/h, a to niemożliwe - stwierdził.
Pomimo wielu pretensji do organizatorów i obsługi rajdu, Karjakin zapowiedział, że pojawi się na starcie kolejnej edycji Dakaru.