Rafał Sonik: Jechaliśmy przez suchą saunę

PAP/EPA / NICOLAS AGUILERA
PAP/EPA / NICOLAS AGUILERA

Ponad osiem godzin ścigania, żar lejący się z nieba i bardzo trudna nawigacja. W takich okolicznościach Rafał Sonik i Kamil Wiśniewski odnotowali swoje najlepsze jak dotąd rezultaty w tegorocznym Rajdzie Dakar.

W tym artykule dowiesz się o:

Nic nie było łatwe i przyjemne na trasie 10. etapu. Dość powiedzieć, że odczuwalna temperatura sięgała znacznie powyżej 50 stopni Celsjusza, a zawodnicy musieli przedzierać się przez jeden z najbardziej nieprzyjemnych rodzajów terenu - piaszczyste fale, porośnięte gęstą roślinnością z licznymi sekcjami fesz-feszu. W tych warunkach ponownie do mety nie dojechało wielu motocyklistów (również z czołówki, jak Pablo Quintanilla, czy zabrany do szpitala Stefan Svitko) oraz quadowców.

- Odcinek był bardzo trudny nawigacyjnie. Pierwsze 50 kilometrów jechaliśmy z tego powodu ponad dwie godziny - relacjonował Kamil Wiśniewski.

- To był jeden z prawdziwie dakarowych etapów, który pokazał kto jest dobrze przygotowany do tych zmagań. Czuliśmy się, jakbyśmy jechali przez suchą saunę. Widziałem wielu motocyklistów, którzy wycieńczeni zatrzymywali się w cieniu, a kibice oblewali ich wodą. Na mecie czekał na nas samochód-chłodnia, do którego natychmiast wprowadzali nas medycy. Wszyscy byli przegrzani, ale dla mnie im dłuższy i gorętszy dzień w trasie, tym większą sprawia on przyjemność. Spałem dwie godziny, jechałem siedemnaście i… wreszcie jestem bardzo zadowolony - skomentował Rafał Sonik.

Zwycięzca Dakaru z 2015 roku miał ku temu wszelkie powody. Na mecie uzyskał piąty czas i awansował na szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. Rajdowy wyga nie krył też jednak podziwu dla swojego kolegi-debiutanta. - Kamil przeżył swój dakarowy chrzest i zrobił to w świetnym stylu. Pokonał 450 km odcinka specjalnego w ekstremalnie trudnych warunkach, notując świetny wynik, mimo że przed drugą częścią oesu zaliczył rolkę. Jechał za większością samochodów i najlepszymi ciężarówkami, zmagał się więc nie tylko z bólem i uszkodzonym quadem, ale również grząskim, rozjechanym terenem, pokrytym siecią głębokich kolein.

- Dojechałem kompletnie wyczerpany - przyznał Wiśniewski, który nie tylko zajmuje obecnie 10. miejsce w klasyfikacji generalnej, ale również prowadzi w grupie quadów z napędem 4x4. - Już w pierwszej części rajdu niezbyt dobrze znosiłem upał, a dodatkowo była bardzo skomplikowana nawigacja i trudny teren. Podczas wywrotki uszkodziłem panel nawigacyjny i musiałem całą drugą część oesu przewijać go ręcznie. Jestem cały i choć mocno mnie poturbowało nie przestaję myśleć o mecie. Po to tu przyjechałem - zapewnił.

ZOBACZ WIDEO Jak pomóc szczęściu na Dakarze? (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)