Carlos Sainz w minionym tygodniu sięgnął po swoje drugie w karierze zwycięstwo podczas słynnego Rajdu Dakar. 55-latek przyznał, że jego syn, który ściga się w Formule 1, Carlos Sainz jr. przez całe dwa tygodnie udzielał mu wskazówek, podobnie jak on od początku jego kariery w motosporcie, aż do dziś, gdy jest czołowym kierowcą królowej motosportu.
- Rozmawialiśmy codziennie przed i po każdym etapie i myślę, że wziął sobie rewanż za te wszystkie rady jakich mu udzielałem przez cały ten czas. On robił to samo podczas tych dwóch tygodni - żartował Sainz senior.
Sama wygrana nie przyszła łatwo 55-letniemu kierowcy Peugeota. Zdaniem Sainza prowadzenie w Rajdzie Dakar, nawet mimo ogromnej przewagi nad konkurencją, nie jest najłatwiejszym zadaniem ze względu na naturę etapów i utrzymanie koncentracji podczas tak wyczerpujących odcinków.
- Widzieliśmy, że każdego dnia dochodziło do różnych zdarzeń, dlatego nie było mi łatwo - powiedział Sainz. - Spora część trasy wiodła poza normalną drogę, a ja jako kierowca rajdowy nie czuję się komfortowo w takich warunkach. Utrzymanie rytmu nie jest łatwe, bo gdy próbujesz jechać wolniej, to łatwiej o błędy. Trudniej zachować koncentrację, bo nie nie jesteś przyzwyczajony do bycia tak ostrożnym.
- Z wszystkich Dakarów, w których startowałem, ten był zdecydowanie najtrudniejszy, a pamiętam jeszcze dwa moje starty w Afryce w 2006 i 2007 roku - dodał najstarszy zwycięzca imprezy w rywalizacji załóg samochodowych.
Peugeot po tym sezonie wycofał się z rywalizacji w Rajdzie Dakar, przez co przyszłość Sainza w południowoamerykańskim maratonie stała się wątpliwa. - Będzie czas, aby się nad tym zastanowić - przyznał. - Peugeot odchodzi, a my zobaczymy co dalej.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wraca do F1. "W Polsce treningi mogą mieć więcej widzów, niż wyścigi"