Rajd Dakar. Łatwo pobłądzić na trasie. Rafał Sonik i R-Six Team przekonali się o trudach rajdu

Materiały prasowe / dakar.pl / Na zdjęciu: Rafał Sonik
Materiały prasowe / dakar.pl / Na zdjęciu: Rafał Sonik

Każdy kolejny etap tegorocznego Rajdu Dakar wydaje się bardziej wymagający i ciekawszy. Podczas gdy pierwsze dwa dnia były skomplikowane pod kątem nawigacji, trzeci okazał się arcytrudny.

[tag=11266]

Rafał Sonik[/tag], podobnie jak wielu motocyklistów i kierowców błądził w labiryncie śladów i choć tym razem na metę dojechał z czwartym czasem, utrzymał drugą pozycję w klasyfikacji zmagań. Nie bez kłopotów (zdrowotnych) z trasą trzeciego etapu poradził sobie R-Six Team, w składzie Robert Szustkowski, Jarosław Kazberuk i Filip Skrobanek. Polacy, wsparci czeskim mechanikiem, w klasyfikacji generalnej zajmują 25 miejsce.

Wtorkowy odcinek specjalny stanowił pętlę o długości 427 km, która prowadziła zawodników wśród gór, kanionów i wyschniętych koryt rzecznych. Właśnie te ostatnie sprawiły zawodnikom najwięcej problemów.

Czytaj także: Williams zaprezentował nowego kierowcę 

- W szerokich korytach dawnych rzek można było jechać różnymi torami. Pokrywało je mnóstwo śladów i nie wiadomo, kto z poprzedników wybrał właściwą drogę. Tymczasem po wyjeździe na otwartą przestrzeń okazywało się, że znajdujemy się nawet o kilkaset metrów od miejsca, w którym powinniśmy być. Chyba trzeba tu mieszkać, żeby nie błądzić i uniknąć wielokrotnych kłopotów nawigacyjnych - podsumował etap Rafał Sonik.

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Problem Kamila Stocha. "Choćby było kiepsko, zawsze wierzę, że kolejny konkurs będzie świetny"

Innego rodzaju problemy przytrafiły się ekipie R-Six Team, jadącej Tatrą Jamal. - Moje problemy żołądkowe dały znać o sobie. Leki przeciwbólowe na kontuzjowaną rękę nie pomagają na żołądek, więc nie piłem prawie nic. Organizm się odwodnił. Dodatkowo spowolnił nas bardzo silny ból barku i doświadczyliśmy, po wielu latach, "przyjemności" jazdy w górach po nocy! Wrażenia niezapomniane na całe życie - komentował dla serwisu dakar.pl Robert Szustkowski.

Na szczęście Polacy przewidzieli już wcześniej tego typu ewentualność i w swojej ciężarówce zamontowali dodatkowe reflektory, dzięki którym jazda nocą po arabskich wydmach była w ogóle możliwa. Można powiedzieć, że "Polak potrafi", ponieważ gospodarzom imprezy taki wyczyn nie mieścił się w głowach.

Pułapki arabskiej pustyni dały się też we znaki innym uczestnikom. Śmigłowiec ratunkowy zabrał z trasy czterech motocyklistów. Spaliło się auto Władimira Wasiliewa, a samochód Khalid Al Qassimiego, pilotowanego przez Xaviera Panseriego kilkukrotnie rolował.

- Jestem bardzo szczęśliwy, że udało się dojechać do mety, bo wielu rajdowców miało straszne kłopoty. Al-Qassimi dosłownie 200 m przed początkiem neutralizacji, jadąc w kurzu za innym zawodnikiem uderzył w kolosalny głaz. Urwali z Xavierem połowę samochodu. To był chyba najbardziej spektakularny wypadek tego Dakaru i dowód na to, że przy ograniczonej widoczności trzeba jechać bardzo ostrożnie - relacjonował
Sonik.

Krakowianin pojawił się na mecie z czwartym wynikiem, tracąc do zwycięzcy, Giovanniego Enrico niespełna dziewięć minut. - Ci, którzy mieli trochę więcej szczęścia w wyborze właściwej trasy urwali trochę czasu. Ja tego szczęścia nie miałem, ale nie codziennie jest niedziela, więc cieszę się, że mimo wszystko udało się utrzymać drugie miejsce w klasyfikacji generalnej - zakończył.

Czytaj także: Williams znalazł zastępstwo dla Orlenu

Środa będzie czwartym dniem tegorocznego Rajdu Dakar. Z Neom, na północnym zachodzie kraju, rajdowa karawana ruszy na południe w kierunku miasta Al-Ula. Odcinek specjalny będzie liczyć 453 km i ma być pigułką tego, co dakarowcy przeżywali na dotychczasowych trzech etapach.

Komentarze (0)