Żaden z dotychczasowych etapów tegorocznego Dakaru nie dał się tak we znaki zawodnikom. Rajdowa kolumna miała do pokonania pustynię porośniętą krzewami i tzw. camel grassem. Pojazdy grzęzły w miękkim piasku, a motocykliści i quadowcy musieli wykonać ogromny wysiłek fizyczny, by dotrzeć do mety.
- Trzymanie się czołówki kosztuje mnie wiele energii - przyznał Rafał Sonik, który zajął 6. miejsce i utrzymał 4. lokatę w klasyfikacji generalnej.
Na trasie z Al-Ula do Ha'il miały pojawić się pierwsze w tym roku, wielkie wydmy. Rzeczywiście pokazały się na horyzoncie, ale tym razem rajdowcy nie mieli jeszcze okazji ich pokonywać. Cała druga część odcinka specjalnego prowadziła za to przez niezwykle trudny i wymagający teren, który sprawdził nie tylko techniczne umiejętności jazdy, ale również przygotowanie fizyczne uczestników.
ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". Ekstremalne przygotowania do Rajdu Dakar. Trwają cały rok
Czytaj także: Kubica może uratować słupki oglądalności DTM
Na piątym etapie przeciwności losu nie omijały R-Six Teamu. Mimo tego Robert Szustkowski, Jarosław Kazberuk i Filip Skrobanek konsekwentnie realizowali swój plan na Dakar 2020 i wczorajszy odcinek zakończyli z 22. wynikiem. Dodatkowo, po raz pierwszy w tegorocznym supermaratonie, polsko-czeska załoga awansowała do czołowej "dwudziestki" w klasyfikacji generalnej. Jakie wrażenie mieli nasi zawodnicy po piątym odcinku?
- Jarek Kazberuk jechał bardzo szybko i sprawnie po wydmach wysokich na kilkadziesiąt metrów. Ja niestety mam chory pęcherz, co jest jedną z najgorszych przypadłości kierowcy rajdowego. Zaraz wizyta u medyków i myślę, że dostanę antybiotyk - opowiada Robert Szustkowski.
- Cztery razy musieliśmy się zatrzymać, a cała "procedura" zajmuje minimum 4 minuty, a może nawet 5: rozpiąć pasy, odpiąć mikrofon, wygramolić się przez mechanika (Filipa Skrobanka), zejść po schodach. Jest tu też bardzo zimno, ekipa serwisowa chodzi w kurtkach puchowych - dodaje.
Jarosław Kazberuk potwierdza słowa Szustkowskiego. - Etap przejechany czysto. Większa jego część to ogromne góry piachu z karkołomnymi, pionowymi zjazdami. Roadbook to jedna, wielka księga wykrzykników informująca o kolejnych urwiskach. Dobra rozgrzewka z jazdy po wydmach przed kolejnym koszmarnym oesem, którym nas tu straszą - ocenia doświadczony rajdowiec.
- Ta pustynia, którą pokonywaliśmy jest piękna… kiedy patrzy się na nią z daleka. Dla nas było to prawdziwe piekło. Na dystansie 100 km od tankowania spaliłem 20 litrów paliwa, a przede mną wciąż było kolejne 150 km nieprzyjemnej, poprzerastanej niską roślinnością pustyni. Główny ślad zostawiony przez moich poprzedników był grząski i kopiąc się w tym piasku traciłem najwięcej benzyny. Dlatego starałem się jeździć bokami, łapać trakcję i dodawać tylko tyle gazu ile było niezbędne - relacjonuje Rafał Sonik.
Taktyka zwycięzcy Dakaru z 2015 roku sprawdziła się. Krakowianin nie tylko zaoszczędził na tyle paliwa, by dotrzeć do mety, ale również nie poniósł znaczących strat. - Byłem przekonany, że Vitse, czy Enrico uciekli mi na 20 lub 30 minut, a ukończyli ten etap zaledwie dwie minuty szybciej. Nawet jeśli znów straciłem do nich czas, jestem zadowolony, bo na mecie miałem w baku mniej niż cztery litry paliwa. Poza tym muszę włożyć dużo wysiłku w to, by utrzymać tempo czołówki, a jadąc głównie na "jedynce" i "dwójce" to naprawdę duże osiągnięcie - dodaje Sonik.
- Na tym etapie zrobiłem też chyba tysiąc przysiadów. Jeszcze nigdy w życiu nie pracowałem tak na nogach przez cały odcinek specjalny. Ramiona i plecy też dostały w kość. Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się słynne arabskie wydmy i czysty piasek. Tam będzie można pokazać swoje umiejętności surfowania po pustyni - kończy Sonik z uśmiechem.
Etap wygrał Alexandre Giroud, który jest piąty w klasyfikacji i traci do Sonika ponad godzinę. Drugi był Ignacio Casale - lider stawki od pierwszego dnia rywalizacji. Kamil Wiśniewski stawił się w czwartek na mecie z siódmym czasem i zajmuje analogiczną pozycję w "generalce". Arkadiusz Lindner tym razem był 12., a Paweł Otwinowski 17.
Czytaj także: Williams zasypuje dziury w budżecie
W piątek ostatni dzień ścigania przed dniem odpoczynku w Rijadzie. Zanim jednak rajdowcy dotrą do stolicy Arabii Saudyjskiej będą musieli pokonać aż 830 km, z czego 477 stanowić będzie odcinek specjalny. Zmęczenie po pierwszych pięciu dniach rywalizacji będzie prawdopodobnie największym wrogiem każdego z zawodników.