Rajd Dakar. Jakub Przygoński błysnął na najdłuższym etapie. Maciej Giemza wstrząśnięty śmiercią Paulo Goncalvesa

Materiały prasowe / ORLEN Team / Na zdjęciu: Maciej Giemza
Materiały prasowe / ORLEN Team / Na zdjęciu: Maciej Giemza

Zawodnicy Orlen Team zameldowali się na mecie siódmego etapu Rajdu Dakar o długości 546 km. Dobrze spisali się Jakub Przygoński i Timo Gottschalk, którzy zajęli ósme miejsce. Dobrze wypadł też Kamil Wiśniewski w klasyfikacji quadów.

Już pierwszego dnia po tradycyjnej przerwie zawodnicy musieli zmierzyć się z najdłuższym odcinkiem specjalnym tegorocznego Rajdu Dakar, który jednocześnie był bardzo szybki. Jakub Przygoński i Timo Gottschalk przez cały oes jechali w czołówce i ostatecznie przyjechali na metę ze stratą 11 min i 41 sekund do zwycięzcy etapu i lidera rajdu Carlosa Sainza, który pokonał trasę w czasie 4:16.11.

- Niedzielny odcinek to jedna wielka autostrada po pustyni. Nie było to zbyt skomplikowane. Mnóstwo płaskich fragmentów, po których jechaliśmy 180 km/h, później przejeżdżaliśmy przez wydmy, a potem znowu płaska trasa. Samochody, które miały większą prędkość maksymalną były dużo szybsze. Wydarzyła się wielka tragedia, bo zmarł Paulo Gonçalves. Gdy jeździłem na motocyklu mieliśmy razem wiele fajnych momentów wspólnego ścigania i rywalizacji - powiedział Przygoński.

Czytaj także: Nie można zapomnieć o idei fair-play w Dakarze

Czeska załoga samochodowa Orlen Team, Martin Prokop i Viktor Chytka po raz drugi w tegorocznym Dakarze uplasowała się na 13. miejscu i taką też pozycje zajmuje w klasyfikacji generalnej.

ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". O krok od dramatu na Rajdzie Dakar. "Dobrze, że jestem cały i z głową"

- Siódmy etap to duże zaskoczenie, bo był to najdłuższy odcinek i jednocześnie najszybszy jak dotąd. Trasa była bardzo płaska, więc ciężko było pokazać umiejętności oraz strategię i to było trochę rozczarowujące. Samochód pracował bardzo dobrze. Po przeglądzie osiągamy większą prędkość maksymalną, niż wcześniej i dzięki temu jesteśmy nieco bardziej zadowoleni - powiedział Martin Prokop.

Awans wśród quadowców zaliczył Kamil Wiśniewski. Zawodnik Orlen Team poza pierwszym etapem, za każdy razem zajmował miejsce w pierwszej dziesiątce. Równa jazda pozwoliła mu na przesunięcie się na piątą pozycję w "generalce". Liderem pozostaje Chilijczyk Ignacio Casale.

- Jechało mi się dobrze i tak naprawdę mógłbym pokonać jeszcze 100, może 200 km, bo odcinek był bardzo szybki. Na trasie widziałem helikopter i kilku stojących motocyklistów, ale nie wiedziałem, że to coś poważnego, bo takiego widoku doświadczam czasem kilka razy dziennie na Dakarze. Dopiero na mecie dowiedziałem się, że śmierć poniósł uczestnik, który moim zdaniem był jednym z najtwardszych zawodników. Bardzo smutny dzień - podsumował Kamil Wiśniewski.

Miejsce w najlepszej dwudziestce motocyklistów Rajdu Dakar utrzymuje Maciej Giemza, który w niedzielę osiągnął 24. czas i jest na 19. pozycji w klasyfikacji generalnej po siedmiu etapach. Wynik zszedł jednak dla zawodnika ORLEN Team na dalszy plan, po tym jak był świadkiem reanimacji Paulo Goncalvesa.

- Cały odcinek bez żadnych problemów. Do tankowania nie jechałem na 100 proc., ponieważ musiałem pokonać 253 km i istniało ryzyko, że zabraknie paliwa, więc na prostych rozwijałem prędkość 135-140 km/h, zamiast 160 km/h. Po tankowaniu miałem super rytm na wydmach, jednak na 270 kilometrze widziałem coś, co sprawiło, że nie wiedziałem, co ze sobą zrobić - próbę reanimacji Paulo Gonçalvesa. Na mecie niestety tylko potwierdziło się, że nieudaną. Najgorszy dzień w życiu za mną - powiedział Maciej Giemza.

Czytaj także: Dakar próbą charakteru. Uczestnicy są herosami

Pozycję lidera wśród motocyklistów utrzymuje Ricky Brabec, który wygrał dotychczas dwa etapy, a w niedzielę był piąty. W poniedziałek zawodnicy wrócą do rywalizacji i przejadą na trasie ósmego etapu łącznie 716 km, w tym 477 km odcinka specjalnego. Start i metę zaplanowano w Wadi ad-Dawasir.

Komentarze (0)