Rajd Dakar. Rafał Sonik odrobił sporą część strat do lidera. Znalazł wyjście z labiryntu

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik

W środę Rafał Sonik odrobił sporą część strat w Rajdzie Dakar do lidera klasyfikacji quadów - Ignacio Casale. Wszystko za sprawą nawigacyjnej pułapki, w jaką wpadło sporo zawodników.

Dziesiąty dzień rywalizacji w Rajdzie Dakar przyniósł ciekawy zwrot akcji. Niemal wszyscy zawodnicy, jadący w czołówce kategorii motocykli i quadów wpadli w nawigacyjną pułapkę i stracili nawet kilkadziesiąt cennych minut. Dzięki temu druga część etapu maratońskiego zapowiada się arcyciekawie pod kątem walki o zwycięstwo w rajdzie. Dużą niespodziankę sprawił Kamil Wiśniewski, który na skróconym odcinku specjalnym uzyskał najlepszy czas. Rafał Sonik zameldował się z trzecim rezultatem.

Start w środowy poranek oznaczał początek etapu maratońskiego. Rafał Sonik od początku utrzymywał bardzo dobre tempo. Dogonił Ignacio Casale i jakiś czas jechał z Chilijczykiem. Zawodnicy rozdzielili się jednak przed krytycznym punktem, w którym zgubiło się kilkudziesięciu uczestników. Wyjście z labiryntu zdecydowanie szybciej znalazł Polak.

Czytaj także: Wurz po latach wyjawił prawdę ws. Kubicy

- To była pułapka jakiej dawno nie widziałem. Mieliśmy w roadbooku zapisane duże dystanse w jednej kratce i nasze metromierze zaczęły w pewnym momencie pokazywać zupełnie co innego niż książka drogowa. Nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy i każdy próbował się odnaleźć w rosnącej gmatwaninie śladów. Na przestrzeni 2 km krążyło około 40 motocyklistów i quadowców. Byliśmy zmieszani i poplątani, jak makaron. Myślę, że każdy z nas zrobił przynajmniej 20 km więcej niż powinien, a Ignacio Casale oraz Simon Vitse krążyli jeszcze dłużej - powiedział zwycięzca Dakaru z 2015 roku.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar bez Sebastiana Rozwadowskiego. Zaatakowała go tajemnicza choroba

Sytuacja uległa zmianie, kiedy do błądzących dojechały pierwsze samochody. Piloci skupieni na roadbooku szybciej rozwiązali łamigłówkę. Chwilę wcześniej, na miejsce dotarli Kamil Wiśniewski i Zdenek Tuma. Błądzili najkrócej i najwięcej skorzystali na pojawieniu się aut.

- Można powiedzieć, że mieli doskonałe wyczucie. Trzeba korzystać z uśmiechów losu. Bardzo się cieszę, że przytrafiło się to Kamilowi, bo zasłużył latami startów na pierwsze, etapowe zwycięstwo - podkreślił Sonik.

Po przyjeździe na neutralizację, zawodnicy dowiedzieli się, że drugą część etapu pokonają już dojazdówką. Organizator odwołał ściganie ze względu na bezpieczeństwo. Tego dnia miało miejsce kilka poważnych wypadków, zwłaszcza na pewnej feralnej wydmie, z której spadł jeden, a stoczyły się dwa inne samochody (w tym Fernando Alonso). Śmigłowce ratunkowe nie zdążyły dolecieć na drugą część oesu, więc nie dało się zapewnić bezpieczeństwa pozostałym w rajdzie uczestnikom.

- Szkoda, bo czekały tam na nas porządne wydmy, które bardzo lubię. Na szczęściu w czwartek ściganie rozpocznie się od 80-kilometrowego pasa najpiękniejszych i największych wydm Arabii. Już cieszę się na tę jazdę! Nie cieszy mnie natomiast długa dojazdówka przed oesem, bo oznacza to wczesną pobudkę i przejmujące zimno - śmiał się Rafał Sonik, którego w przedostatni dzień rywalizacji czeka 379 km odcinka specjalnego i 365 km dojazdówki.

Czytaj także: Russell zachwycony danymi z fabryki Williamsa

Jedenasty etap prawdopodobnie zdecyduje o kolejności w klasie quadów. Ignacio Casale oraz Simona Vitse dzieli zaledwie 16 minut różnicy, więc prawdopodobnie stoczą na trasie zacięty pojedynek. Trzeci w "generalce" Rafał Sonik nie musi ryzykować, by utrzymać pozycję, ale może skorzystać na walce dwóch liderów.

Komentarze (0)