Rajd Dakar. Rafał Sonik pokazał klasę na pustyni. "To jest powód, dla którego uwielbiam rajdy"

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik

Na taki etap tegorocznego Dakaru czekał Rafał Sonik. Ponad 150 km jazdy po wydmach. Polak od początku narzucił mocne tempo i z każdym kilometrem coraz bardziej uciekał rywalom. Wygrał etap i umocnił się na trzeciej pozycji w "generalce'.

W tym artykule dowiesz się o:

- To jest powód, dla którego uwielbiam rajdy cross-country. Takie etapy jak czwartkowy, czy początek dziewiątego i dziesiątego to kwintesencja wyzwania, którym jest dla mnie Dakar - mówił na mecie uśmiechnięty quadowiec.

Czwartek był drugim dniem maratonu. Tym bardziej wymagającym, że prowadził przez trudne i nieprzewidywalne wydmy. To, co dla niektórych było przekleństwem przyniosło jednak mnóstwo satysfakcji i przyjemności z jazdy Rafałowi Sonikowi.

Czytaj także: Williams ogłosił sukces. Zdąży na 100 proc. na testy

- To piaszczysta pustynia pełna wydm, które są przewiane wiatrem w różnych kierunkach. Co więcej ostatnio padały tu deszcze, więc zrobiła się jeszcze trudniejsza do jazdy. I właśnie to było fantastyczne. Mogliśmy poćwiczyć wszystkie możliwe kombinacje dohamowań, przyspieszeń, balansów i skoków. Fenomenalny fragment - mówił zadowolony "SuperSonik".

ZOBACZ WIDEO Jakub Przygoński pomógł Kamilowi Wiśniewskiemu. "Duch Dakaru"

Po około 150 km odcinek specjalny wyprowadził zawodników na bardziej płaskie tereny, które umożliwiały coraz szybszą jazdę. - Nie chcę powiedzieć, że to jest nudne, ale na pewno nie jest to wyzwanie, które ja kojarzę Dakarem. Ten rajd to dla mnie tak trudny teren, że trzeba naprawdę dobrze jeździć technicznie, by osiągać dobre wyniki. Odkręcanie gazu na "maksa", to nie moja bajka, bo nie sprawdza naszych umiejętności - podkreślił.

Mimo że specyfika trasy w drugiej części etapu sprzyjała rywalom, krakowianin utrzymał tempo i dowiózł wynik do mety. Dodatkowym wyzwaniem na 11. etapie była też dla niego nawigacja. - Zepsuła się moja przewijarka do roadbooka i musiałem obracać rolkę ręcznie - pokrętłami. W związku z tym musiałem momentami zwalniać i patrzeć kilkaset metrów do przodu, żeby być pewnym, że nie ma tam żadnych przeszkód. Mimo to utrzymałem prowadzenie, a to oznacza, że mogę czuć dużą satysfakcję po ukończeniu tego oesu - przyznał.

Czytaj także: Nissany i sponsor z Izraela oficjalnie w Williamsie

W piątek czeka nas ostatni etap 42. edycji Rajdu Dakar. Zawodnicy mają do pokonania 374 km odcinka specjalnego, które jak zapowiadają organizatorzy, wciąż może spowodować zmiany w klasyfikacji. W szczególności ostatnie 100 km przed neutralizacją zapowiadane jest jako prawdziwa łamigłówka nawigacyjna. Po przyjeździe do Qiddya uczestnicy pokonają jeszcze 20 km oesowych, walcząc o "Qiddiya Trophy", a następnie prosto z trasy udadzą się podium.

Komentarze (0)