Od feralnego, czwartego etapu, Arona Domżały nie opuszczają problemy z okiem. We wtorek polski kierowca znów przekonał się o tym, że nie jest łatwo rywalizować w Rajdzie Dakar w takiej sytuacji.
- Prawdopodobnie pod powiekę wpadł mi piasek, a ja to zatarłem i wytworzył się stan zapalny. Niełatwo prowadzi się samochód na pustyni, widząc tylko jednym okiem, ale nie poddajemy się - powiedział kierowca, który mimo tej nietypowej "kontuzji" wciąż notuje czasy w ścisłej czołówce.
Na dziewiątym etapie rywalizacji mogło być podobnie, bo od startu polska załoga utrzymywała bardzo dobre tempo, ale na 109. km zatrzymała się by pomóc koledze z zespołu Can-Am Factory South Racing.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa
- Gerard Farres złapał kapcia i nie działał mu lewarek. Stanęliśmy, żeby pomóc i zminimalizować jego straty. Wyprzedziło nas wtedy kilka samochodów i do mety jechaliśmy już w kurzu innych uczestników. Poza tym specyfika etapu bardzo nam odpowiadała - przyznał Aron Domżała.
Biało-Czerwoni zameldowali się na mecie z piątym czasem, tracąc do zwycięzców - Marka Goczała i Łukasza Łaskawca pięć i pół minuty. Na etapowym podium zameldował się również Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem, którzy utrzymują trzecie miejsce w klasyfikacji zmagań.
W środę zawodników czeka prawdopodobnie najszybszy etap tej edycji. Można na nim zyskać sporo cennych minut, ale też dużo stracić. Łatwo będzie bowiem o błąd nawigacyjny. Prawdopodobnie właśnie na tym oraz kolejnym odcinku specjalnym rozstrzygną się losy tegorocznego Rajdu Dakar.
Czytaj także:
Stanął przed trudnym wyborem i postawił na Alfę Romeo
Nowy przepis wpłynie na Roberta Kubicę