27-latek to jeden z nielicznych kandydatów do medali, któremu epidemia koronawirusa nie zakłóciła przygotowań do igrzysk olimpijskich. Marcin Krukowski nie zdecydował się na powrót do kraju i pozostał w Belek. Tam przebywa na obozie, który łącznie ma trwać 42 dni. Jego zakończenie planowane jest na 17 kwietnia, ale wszystko może się zmienić w przypadku rozwoju epidemii koronawirusa w Turcji.
Krukowski ma zapewnione najlepsze warunki w Belek. Właściciele ośrodka treningowego dbają o komfort polskiego zawodnika. - Pozwolono nam zostać ze względu na to, że nasz ośrodek dokłada wszelkich starań, by było tu czysto i bezpiecznie. Codziennie po 23 mamy dezynfekcję całego ośrodka. Są pobierane próbki z basenu, są odkażacze do rąk - przekazał oszczepnik.
- Ośrodek jest jednym z najlepszych na świecie. Trenujemy tutaj pełną parą i liczymy na to, że igrzyska odbędą się w planowanym terminie. Czasami są to dwa-trzy treningi dziennie. Cieszymy się, że możemy tutaj przebywać w tym czasie - dodał Krukowski.
Oszczepnik chciał zostać w Turcji, bo ryzyko zakażenia koronawirusem jest tu stosunkowo niewielkie, a zależy mu na odpowiednim przygotowaniu do igrzysk. - Jesteśmy na obozie kadrowym i wspólnie z władzami PZLA i sztabem medycznym podjęliśmy decyzję, że większym zagrożeniem byłaby podróż samolotem niż pozostanie tutaj. Nie wychodzimy z ośrodka, mamy gdzie trenować, mamy co jeść, gdzie spać, a ośrodek wyposażony jest w zaplecze medyczne. Nie panikujemy, tylko trzymamy się planów, ale oczywiście bardzo uważamy, by cały czas minimalizować zagrożenie zakażenia - powiedział Michał Krukowski, ojciec Marcina i jego trener.
Czytaj także:
Koronawirus. W 46 godzin z Kalifornii do Puław. Malwina Kopron: Za mną podróż życia
Koronawirus. Tokio 2020. Anita Włodarczyk o igrzyskach: Siedzimy na bombie. Nie wiadomo, kiedy wybuchnie
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Co z igrzyskami w Tokio? "Niektórzy cały czas żyją nadzieją, że odbędą się w terminie"