Saneczkarstwo jest niszowym sportem, w których nie zarabia się kokosów. Dlatego przez lata Maciej Kurowski swój budżet opierał o wpływy ze stypendium za osiągane wyniki sportowe. To pozwalało, że kontynuował swoją karierę i długo był najlepszym polskim saneczkarzem. Jednak wynikami osiągniętymi w minionym sezonie nie zapewnił sobie kolejnego stypendium i zdecydował się na radykalny krok.
- Co roku to była najważniejsza rzecz. Wiemy, w jakich czasach żyjemy i mam też swoje lata. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby nie przynosić jakichś profitów. Te stypendia też nie były zbyt duże. Dlatego najpierw liczy się zapewnienie minimum socjalnego, a ja sobie jego nie zapewniłem, więc decyzja nie mogła być inna - powiedział Kurowski w rozmowie z portalem sportsinwinter.pl.
33-latek starty w saneczkarskim Pucharze Świata musiałby łączyć z pracą, co umożliwiałoby uzyskiwanie dobrych wyników. Dlatego Kurowski postawił na życie rodzinne. Chce zostać ojcem, a jak przyznał, "słabym ojcem jest ten, który nie potrafi zapewnić rodzinie utrzymania".
Obecnie Kurowski pracuje w Niemczech w przemyśle dźwigowym. - Zawsze musiałem łączyć to z pracą sezonową. Później przez pół roku mogłem się cieszyć tylko z uprawianiem sportu. Ta decyzja była i jest trudna. Niestety, życie musi się toczyć dalej. Muszę zapewniać sobie minimum socjalne, a na ten rok zostałem bez grosza - dodał.
Zobacz także:
Maciej Kot zadowolony z pierwszych letnich konkursów. "Było lepiej niż zimą"
[b] Jewgienij Klimow znów najlepszy w Kranju, Maciej Kot 5
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 114. Cecylia Kukuczka: Jerzy nigdy nie wierzył, że wyprzedzi Reinholda Messnera. To było niemożliwe