Oba zespoły, choć w przedostatniej serii spotkań drugiej fazy mistrzostw świata siatkarzy przegrały swoje spotkania, do niedzielnej rywalizacji podchodzić będą w zupełnie różnych humorach i z inną motywacją. [ad=rectangle]
Serbowie, po przegraniu z Francją meczu ostatniej szansy, byli bardo niepocieszeni. Porażka 1:3 odebrała im nadzieję na udany mundial. Patrząc na ich sytuację w tabeli, zmienić zbyt wiele już się nie może. Mają trzy punkty przewagi nad Argentyną, ale Albicelestes w niedzielę zmierzą się z walczącymi o awans Amerykami, więc trudno zakładać, że wygrają za trzy punkty. Z drugiej jednak strony Plavi mają teoretycznie szansę wyprzedzić jeszcze w stawce swojego najbliższego rywala i uplasować się ostatecznie na czwartym miejscu w grupie, a co za tym idzie na pozycji 7-8. na koniec mundialu.
- Jest mi przykro, że straciliśmy szansę na awans, ale przed nami jeszcze jedno spotkanie i mam nadzieję, że w kolejnym meczu pójdzie nam lepiej i wygramy na zakończenie tego turnieju - podkreślił po meczu z Francją Dragan Stanković. - Chcemy zwyciężyć i powalczyć o jak najwyższą pozycję i punkty rankingowe - potwierdził słowa kolegi Aleksandar Atanasijević.
Stawka teoretycznie jest niewielka, ale dla młodych i ambitnych siatkarzy każda poprawa pozycji powinna być optymistycznym prognostykiem na przyszłość. Atutem reprezentacji Serbii może być w tej rywalizacji... polska publiczność. Sytuację w tabeli znać będzie niewątpliwie każdy kibic, który zjawi się w Atlas Arenie na pierwszy mecz dnia. Zwycięstwo ekipy z Bałkanów zapewni awans do kolejnej fazy właśnie biało-czerwonym. Sobotnie spotkanie Polski z Iranem pokazało, że 12 tysięcy gwizdów może zdeprymować krewkich Azjatów, więc nie wykluczone, że i tym razem będzie Irańczykom trudniej.
Trudno zresztą przewidzieć w jakiej formie po sobotnim, wyniszczającym horrorze bez happy-endu będą podopieczni Slobodana Kovaca, którzy o tak wielką stawkę jeszcze nie grali (Liga Światowa to jednak wciąż inny kaliber). W starciu z Polską pokazali dwa oblicza. W pierwszych partiach praktycznie nie istnieli. Zdołali postawić w nich zaledwie dwa punktowe bloki i nie zaserwowali ani jednego asa! Odrzuceni od siatki mieli również problemy z kończeniem ataków. Później jednak wzięli się do roboty i doprowadzili do tie-breaka, choć spora w tym zasługa również biało-czerwonych, którzy podarowali im sporo punktów. Nie zmienia to jednak faktu, że potencjał Seyeda Mohammada Mousaviego Eraghiego i spółki jest spory i jeśli zagrają oni na swoim dobrym poziomie, mogą dość gładko rozprawić się z chimerycznymi Serbami.
- Takiego spotkania, jak sobotnie, kiedy musieliśmy odrabiać stratę dwóch setów, jeszcze nie mieliśmy. Cieszę się, że doprowadziliśmy do tie-breaka. Teraz zostaje nam dobrze zagrać w niedzielę, a potem będziemy obserwować, co będzie się działo w meczu Polska - Francja - przyznał Kovac, który zdaje sobie sprawę, że losy reprezentacji Iranu nie leżą już tylko w rękach jego zawodników. Czwarta drużyna tegorocznej edycji Ligi Światowej gra o historyczny awans do najlepszej szóstki mistrzostw świata. Czy poradzi sobie z presją, a następie w meczu Polska - Francja uśmiechnie się do niej szczęście? Niedziela w Atlas Arenie zapowiada się pasjonująco.