Ligowe i reprezentacyjne Hop-Bęc 2014 roku
Reprezentacja Niemiec i Vital Heynen: Nasi zachodni sąsiedzi od paru lat dość nieśmiało pukali do bram światowej czołówki, jednak w 2014 roku przypuścili nań już niespodziewany, zakończony powodzeniem szturm. Zdobycie przez nich brązowego medalu na mistrzostwach świata było ogromną niespodzianką, w której niepośrednią rolę odegrał ich trener, preferujący dość niekonwencjonalne metody pracy. Jego podopieczni nie zawodzili w najważniejszych momentach turnieju, a w meczu półfinałowym bardzo mocno postraszyli reprezentację Polski, ulegając jednak ostatecznie po zaciętym boju 1:3.
Reprezentacja Iranu i Slobodan Kovac: Nie brakowało osób, które po ogłoszeniu w lutym przez Julio Velasco rezygnacji z funkcji trenera Persów uważały, że odejście Argentyńczyka pociągnie za sobą konsekwencje w postaci znacznego obniżenia lotów przez Irańczyków. Nic bardziej mylnego. Jego następca wykonał znakomitą robotę, doprowadzając zespół do 4. miejsca w Lidze Światowej i czołowej "szóstki" mistrzostw świata. W pierwszej połowie 2014 roku Kovac sensacyjnie dotarł do finału ligi włoskiej z Sir Safety Perugia, by dopiero tam ostatecznie uznać wyższość Lube Banki Macerata.Reprezentacja Bułgarii: Problemy wewnątrz federacji w dużym stopniu przekładają się na kondycję całej bułgarskiej siatkówki. Za reprezentacją tego kraju koszmarny rok, zakończony spadkiem do II dywizji Ligi Światowej oraz miejscem w przedziale 13-14. na mistrzostwach świata. Włodarzom wciąż nie udało się osiągnąć kompromisu z Matejem Kazijskim, a dodatkową nutką tajemniczości owiana była nieobecność w mundialowej kadrze braci Georgiego i Walentina Bratojewów.
Aleksiej Spiridonow: O rosyjskim przyjmującym głośniej było z powodu wywoływanych przez niego skandali niż imponującej postawy boiskowej. Na polskiej ziemi zawodnik został zapamiętany z trzech głównych powodów: pogardliwego nazwania Polaków "pszekami", ostentacyjnego strzelania do publiczności po jednej z udanych akcji w swoim wykonaniu oraz niegrzecznego zachowania w stosunku do jednego z kibiców po przegranym meczu z Polską w trzeciej rundzie mistrzostw świata. Prezentowanym poziomem nie zatarł złego wrażenia, jakie pozostawił po sobie wszelkimi incydentami pozasportowymi.
Bartosz Kurek: Kiedy w maju wywalczył scudetto z Lube Bancą Macerata, był w siódmym niebie. Kolejne miesiące były już jednak dla niego coraz mniej udane. Z powodu kontuzji stracił sporą część Ligi Światowej, a gdy już pojawiał się na boisku, było widać, że jest daleki od swojej optymalnej formy. Słabsze występy nie przeszły bez echa. W ich rezultacie siatkarz nie znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata. Brak powołania na mundial mocno wpłynął na samego zawodnika i jego dalsze losy, ponieważ przyjmujący zaczął mieć duże problemy z regularnymi występami w klubie. Stephane Antiga przyznał jednak ostatnio, że nazwisko "Kurek" jest obecne w jego wizji polskiej drużyny narodowej na kolejne lata.