Po zeszłorocznym finale Ligi Mistrzów Itas Trentino, podobnie jak ZAKSA, przechodził niemałą rewolucję. Z klubu odeszły gwiazdy światowej siatkówki: Ricardo Lucarelli, Nimir Abdel-Aziz, Dick Kooy czy wychowanek i wieloletnia ikona zespołu Simone Giannelli. Fani zaczęli się martwić o przyszłość ekipy z Trydentu, a eksperci wróżyli im rok bez trofeów.
- Civitanova, Perugia i Modena wciąż będą poza zasięgiem - przewidywał lokalny dziennik volley.sportrentino.it. Wciąż to mniej radykalna opinia niż jednego z komentatorów telewizyjnych, który dawał szansę ZAKSIE na maksymalnie wejście do ósemki.
Stawianie na młodzież
Z wyżej wspomnianymi zawodnikami włoski klub pożegnał się głównie z powodów finansowych. Trento musiało zaciskać pasa z powodu pandemii COVID-19. Co więc zrobić w takiej sytuacji? Sięgnąć po młode talenty.
Zdecydowano się w pełni wykorzystać potencjał urodzonego w 2001 roku Alessandro Michieletto. Jeden z wychowanków znakomicie już prezentował się w poprzednich rozgrywkach i został nawet jednym z podstawowych przyjmujących na igrzyska w Tokio.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek zajrzała do pucharu, a tam... Musisz obejrzeć to nagranie
Do niego dokooptowano o dwa lata starszego krajana, Daniele Lavię, który też nie dostawał szansy w największych klubach. Linię defensywną tworzy z nimi 24-letni libero Julian Zenger - debiutant w Serie A. Na rozegraniu klubu ikonę zastąpił 23-letni Riccardo Sbertoli. Tę pakę wielce utalentowanych młokosów trzeba było jednak jakoś wzmocnić.
Szczypta doświadczenia
Dlatego też na atak zdecydowano się ściągnąć 37-letniego Mateja Kazijskiego. Bułgar to legenda klubu, który był gwiazdą w czasach największej świetności, gdy drużyna trzykrotnie z rzędu wygrała Ligę Mistrzów. Na środku zdecydowano się zostawić serbski duet: Marko Podrascanin i Srećko Lisinac.
Ta drużyna wyglądała nieźle, ale odstawała na papierze od trójki: Leo Shoes Perkin Elmer Modena, Cucine Lube Civitanova, Sir Safety Conad Perugia. Ale gracze z Trydentu swoją ogromną moc pokazali już na samym początku sezonu.
Wtedy to bowiem sensacyjnie wygrali superpuchar Italii, eliminując po drodze m.in. ekipę Wilfredo Leona. Ci zrewanżowali się w finale pucharu. Także w lidze szło im kapitalnie. W rywalizacji półfinałowej z Lube zawodnicy z Trydentu prowadzili 2:0. Naszpikowane gwiazdami Lube dość niespodziewanie odwróciło losy rywalizacji i wygrało trzy kolejne spotkania. To jedyny zawód ekipy Angelo Lorenzettiego, chociaż bardziej spowodowany udanym początkiem półfinału niż niespełnieniem przedsezonowych oczekiwań.
W Europie ten przepis przynosi sukces nie tylko im
W Lidze Mistrzów taki przepis jednak przynosi sukces, bowiem po raz drugi z rzędu byli w stanie awansować do finału po drodze eliminując m.in. Peurgię.
Podobną drogę w tym roku przeszła przecież ZAKSA. Marcin Janusz i Norbert Huber, który nie posiadali doświadczenia w walce o najwyższe klubowe laury, musieli zastąpić Toniuttiego i Kochanowskiego. Erik Shoji - choć to uznana marka - musiał wejść w buty legendy klubu, Pawła Zatorskiego.
Do tego w klubie zostali bardziej doświadczeni zdobywcy trofeum dla najlepszej drużyny sprzed roku: Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk i Łukasz Kaczmarek, chociaż też nie są oni wiekowymi graczami. Takim jest jedynie David Smith, któremu nie należy zaglądać w metrykę, bowiem środkowy w finałach PlusLigi prezentował kapitalną formę.
W finale LM zobaczymy więc drużyny, które w tym roku stosowały podobny przepis na sukces. Która z nich okaże się lepsza? Odpowiedź poznamy już w niedzielę 22 mają o 21:00.
Z Lublany Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Ile ZAKSA może zarobić za wygranie Ligi Mistrzów? Znamy odpowiedź
Dominacja w walce o PlusLigę. Doświadczenie bierze górę