To był kolejny dobry, ale niestety przegrany mecz Biało-Czerwonych. Budujące było to, że po porażce w drugim i trzecim secie polski zespół potrafił pokonać w czwartej partii rywalki do 18 i doprowadzić do tie-breaka. W nim jednak uległ 11:15.
- Fajna walka, jestem zadowolona z tego spotkania. Troszkę zabrakło, ale to dobrze wyglądało. W czwartym secie byłyśmy tak nakręcone, ale brakło postawienia kropki nad "i" w piątej partii, w tym kończących ataków, także moich. To mnie smuci, ale jedziemy z podniesioną głową do Łodzi, bo wiemy, że z najlepszymi przeciwnikami chcemy walczyć i wyrywać punkty - oceniła atakująca reprezentacji Polski.
- Czy Turczynki nas czymś zaskoczyły? Nie. Spędziłyśmy bardzo dużo czasu, żeby je rozpisać. Znamy te dziewczyny z ligi czy reprezentacji. Zagrały swoją dobrą siatkówkę i minimalnie wygrały. To dużo mówi - dodała Magdalena Stysiak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze
Już kilka razy w tym turnieju okazywało się, że Polki nie mają szczęścia do wideoweryfikacji. Tym razem było podobnie. Liderka naszej kadry przytoczyła zabawną historię, która przydarzyła się podczas meczu z Turcją.
- Atmosfera, która tworzy się na boisku jest naprawdę fajna. My się w ten sposób nakręcamy. Śmiałam się do sędziego, że jest 3:0 dla mnie. Raz mówię mu, że był blok, a on: "nie". Drugi raz mu mówię, że był, a on dalej "nie". Trzeci raz to samo. Kurczę, nie gramy w plażówkę. Nie powinno być takich sytuacji, ale niestety się zdarzają. Nikt nie jest robotem. Są trudne sytuacje, pojawiają się nerwy, każdy walczy o swoje - przyznała Stysiak.
Dużo emocji udziela się też trenerowi Stefano Lavariniemu, który między setami dość ekspresyjnie rozmawiał z siatkarkami. Jemu także zależało na dobrym wyniku w sobotnim meczu.
- Nie rozmawialiśmy bezpośrednio po meczu, ale trener daje maksa z siebie i przeżywał to spotkanie. Wiemy wszyscy, że byliśmy blisko, żeby wygrać to spotkanie. Przy stanie 2:2 wierzyłyśmy w nasze siły. Brakło ataków kończących i myślę, że to był taki nasz przestój - tłumaczy zawodniczka Vero Volley Monza.
Pierwszą rundę mistrzostw świata reprezentacja Polski zakończyła na czwartym miejscu w grupie B, ale wszystkie zespoły, które z "gdańskiej" puli awansowały dalej, dzieli zaledwie jedno zwycięstwo lub jeden punkt.
- Słyszałam, że decydują punkty, że wszystkie zespoły w zasięgu. Nawet nie mam za bardzo pojęcia, które mamy miejsce. Jeśli faktycznie czwarte, to faktycznie małe rzeczy zadecydowały - skomentowała siatkarka.
- Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego, jak walczyłyśmy. Uważam, że zasłużyłyśmy na wyższe miejsce w grupie. Zadecydowały małe punkty. Nikt chyba przed turniejem nie obstawiał, że Tajki z Dominikaną będą walczyć jak walczyły i zadecyduje różnica setów. Ale dla nas nie ma różnicy. My wychodzimy, jesteśmy nastawione na to, by w Łodzi walczyć z najlepszymi - zakończyła.
Kolejne mecze Polki zagrają w łódzkiej Atlas Arenie 4, 5, 7 i 8 października.
Z Gdańska - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Sprawdź też: MŚ. Śmiech przez łzy polskiej siatkarki
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)