W meczu drugiej kolejki PlusLigi Trefl Gdańsk pokonał na wyjeździe Eneę Czarnych Radom 3:1. Mnóstwo emocji dostarczyła premierowa odsłona tego pojedynku, zakończona zwycięstwem gości 39:37. - W pierwszym secie trwało to bardzo długo, walka była wyrównana. Chłopaki z Radomia byli zmobilizowani i ich gra wyglądała bardzo dobrze, przez co nam grało się trudno. Myślę, że to był jeden z kluczowych setów w tym spotkaniu, bo wiadomo, że jeżeli na początku meczu wygra się taki set, który jest bardzo długi, męczący i wymagający, to później, im dalej w mecz, tym gra się dużo lepiej - przyznał Kamil Droszyński.
Gdy Gdańskie Lwy zwyciężyły w drugiej partii 25:22, wydawało się, że starcie może zakończyć się w trzech częściach. - My później, w trzecim secie, przespaliśmy ten moment przy 15:15, Czarni nam "odskoczyli" i grało się trudniej. W czwartym było punkt za punkt, nerwowo, ale finalnie to my przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją stronę - podkreślił rozgrywający.
Psuli na potęgę
W środowym spotkaniu w oczy rzucała się przede wszystkim liczba błędów popełnionych w polu zagrywki. Obie drużyny zepsuły łącznie 48 serwisów, równo po 24 na każdą!
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarskie umiejętności Sabalenki
- To jest początek sezonu i błędy zdarzają się we wszystkich elementach. To jest męska siatkówka, jeśli nie ryzykuje się na zagrywce, to ciężko się gra. Jeżeli nie odrzuci się przeciwnika od siatki, to ta gra jest bardzo utrudniona. Wiadomo, że ten, kto ma dobrą pierwszą piłkę, kończy swoje akcje - zaznaczył Droszyński.
- Kiedy się ryzykuje, te błędy się pojawiają. Jednego dnia spisujemy się lepiej na zagrywce, innego gorzej. Może to był ten dzień, kiedy byliśmy trochę gorzej dysponowani, ale przeszliśmy na zagrywkę taktyczną i tym staraliśmy się wygrać. Jeżeli nie wychodzi mocny serwis, to trzeba coś zmienić - zwrócił uwagę 26-latek.
Podtrzymali fatalną passę rywali
Trefl przedłużył zatem fatalną serię radomskiej drużyny. W swojej hali nie wygrała ona od blisko 700 dni! W środowe popołudnie jej sympatycy mieli nadzieję na przełamanie tej passy. - Zaadaptowaliśmy się do dobrej gry Czarnych, bo oni naprawdę dobrze grali. Nie było to łatwe spotkanie, jak wszystkim mogłoby się wydawać. Ta seria przegranych Czarnych tutaj jest długa, ale widziałem mecze, w których walka była zacięta. To spotkanie zaliczam do takich właśnie spotkań - chłopaki bardzo dobrze walczyli i życzę im tego, żeby w końcu tutaj wygrali - powiedział Droszyński, który w sezonie 2017/2018 występował w Radomiu.
Korzystają z głębi składu
Statuetką MVP został wyróżniony Mikołaj Sawicki, który pojawił się na parkiecie w końcówce pierwszego seta, zastępując słabiej spisującego się Piotra Orczyka. Aliaksei Nasevich zmienił natomiast Kewina Sasaka. - Muszę zaznaczyć, że wszyscy z naszej drużyny mogą grać, ten skład jest szeroki, czego nie ma w innych drużynach, tak przynajmniej mi się wydaje. Wiadomo, że każdy może mieć słabszy dzień - stwierdził rozgrywający.
- Ostatnio graliśmy w Katowicach, Mikołaj wyszedł w pierwszym składzie, wszedł za niego Jan (Franchi Martinez-przyp. P.D.), wygraliśmy ten mecz. Teraz może Piotrek nie miał swojego dnia, nie wiem do końca, co było nie tak, bo skupiałem się na rzeczach, które ja powinienem robić. Mikołaj dał dobrą zmianę, dostał MVP i z tego musimy się cieszyć. Co do Aleksa, to jest chłopak, który ma bardzo mocną zagrywkę. Wydaje mi się, że nie pokazał jeszcze pełni swoich umiejętności. Mamy dwóch bardzo dobrych atakujących, ta rywalizacja będzie ciekawa - zakończył Droszyński.
Czytaj także:
>> Tym razem skończyli przed północą. Projekt Warszawa okazał się mało gościnny
>> Pierwsze trofeum w sezonie odebrane. Decydowały cztery sety